Strony

wtorek, 5 marca 2019

Lutowe podsumowanie


Przyszedł czas podsumowania lutego. Nie lubię skarżyć, ani użalać nad sobą, ale prawda jest taka, że dla mnie luty był koszmarny i bardzo okrutny. Nie ukrywam, że jego zakończenie przyjęłam z ulgą. I żałobą. Dlatego tym razem krótko, bo naprawdę chciałabym ten miesiąc jak najszybciej zamknąć.


1. Przez te 28 dni przeczytałam zaledwie trzy książki. Megapolis Adama Fabera, W objęciach wroga Adeliny Tulińskiej oraz Kradzione róże Anny Łaciny. Lektura dwóch pierwszych pozycji sprawiła mi przyjemność (o jednej z tych radości możecie przeczytać już recenzję). Kradzione róże nie trafiły w mój gust czytelniczy, wiele elementów tej lektury było dla mnie archaicznych (i nie, nie mam na myśli przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości, której to książka między innymi dotyczy - to są prywatne wybory), dialogi sztywne, opisy dziwne. Sam pomysł na fabułę nietypowy, ale wykonanie według mnie okazało się dosyć toporne, zresztą o tym wszystkim opowiem w recenzji.


2. Luty był bardzo trudnym miesiącem na moim doktoracie. Zostawałam długo po godzinach, pracowałam też w weekendy. Trud się opłacił, ale zmęczenie było gigantyczne co sprawiło, że zamiast po książkę chętniej sięgałam po serial. Obejrzałam dwa seriale w całości - Sex education i The umbrella academy. Z oboma spędziłam przyjemny czas, bo choć Sex education chwilami był zbyt nachalny to miał swój urok, no i Gillian Anderson! 
Nadmiar pracy powodował przesyt komputera. Nie bez znaczenia okazało się też to, że od początku lutego walczę z chorym uchem i nie dość, że ledwie słyszę, to jednocześnie odczuwam dosyć silny ból, a antybiotyki, które muszę przyjmować dość istotnie wpływają na moje siły. Wykończona, obolała i przygłucha nie miałam nawet siły pisać recenzji.


3. Pod koniec miesiąca na fanpage'u bloga podzieliłam się z Wami moją osobistą tragedią - zmarł mój ukochany Dziadek. Złamało mi to serce i przez kolejne dni nie spojrzałam na żadną formę kultury, nie było mnie ani tutaj, ani na Facebooku. Okopałam się w żałobie dając sobie też czas na powrót do siebie. Po tygodniu dojrzałam do świadomości, że nigdy nie będzie tak jak dawniej, ale muszę żyć dalej. Tego też chciałby mój Dziadek. Niestety moje myśli wciąż krążą wokół tego i mam wrażenie, że bardzo szybko się to nie zmieni. Dziadek był moim przyjacielem, wielkim wsparciem, a jednocześnie wspaniałym człowiekiem. Jego strata jest dla mnie koszmarnym ciosem.

Chciałabym napisać co innego (nawet nie wiecie jak bardzo!), ale luty kończę zdruzgotana, załamana, zraniona, zrozpaczona i zmęczona. Do tego niewyspana, obolała i wciąż niedosłysząca. Nie wiem czy może być gorzej (pewnie może), ale z optymizmem patrzę na marzec, bo w tej chwili niewiele mam do stracenia. 

Mam ogromną nadzieję, że dla Was luty był łaskawszy! 

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze źródeł twórców wybranych książek i seriali oraz z serwisu unsplash.