Autor: Dariusz Baliszewski
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza RYTM
Data wydania: 2017
Liczba stron: 246
Kategoria: Literatura historyczna
Ocena: 6/10
Statystycznie dużo więcej ludzi ginie
każdego roku na drogach podczas wypadków samochodowych niż w
wyniku katastrof lotniczych. Jednak każdego roku jakiś samolot
ulega awarii – jeśli mi nie wierzycie to sprawdźcie na Wikipedii,
zobaczcie ile odcinków ma seria Katastrofa w przestworzach
lub pomyślcie ile razy w ostatnich latach widzieliście w telewizji
ujęcia ludzi opłakujących swoich bliskich na lotniskach.
Statystycznie jednak bardzo niewiele z tych tragedii wynika z
zamachu, ale jest kilka tragicznych historii, których nigdy nie
wyjaśniono, ot chociażby lot Amelii Earhart.
Polskie katastrofy lotnicze owiane są
złą sławą, większość z nas pamięta katastrofę lotniczą z
roku 1980, kiedy to tuż przy Okęciu rozbił się samolot, na
którego pokładzie była m.in. Anna Jantar, dramatyczne pożegnanie
pilota podczas katastrofy w Lesie Kabackim w 1987 roku czy wreszcie
słynną na cały świat katastrofę polskiego Tu-154 w Smoleńsku.
Tak, katastrofy lotnicze zawsze budzą wielkie emocje, choćby
dlatego, że zwykle mało kto je przeżywa. Jednak niektóre
katastrofy budzą emocji więcej niż inne z powodu ich przebiegu
oraz ofiar i tak jest z katastrofą smoleńską, którą to niestety
ranę rozdrapujemy od przeszło siedmiu lat, ale tak jest też z inną
wyjątkowo emocjonującą katastrofą sprzed lat, a konkretnie z roku
1943. Katastrofa Liberatora na Gibraltarze podczas której zginął
Naczelny Wódz Sił Zbrojnych i premier rządu Rzeczypospolitej na
uchodźstwie, generał broni Wojska Polskiego, człowiek, który
odegrał niezwykle istotą rolę zarówno w wojsku jak i polityce –
Władysław Sikorski, wciąż budzi wielkie kontrowersje i od
przeszło siedemdziesięciu lat pozostaje zagadką nierozwiązaną, w
której wciąż jest znacznie więcej pytań niż odpowiedzi.
Co wydarzyło się podczas lotu Liberatora?
Wiemy jedynie, że 4 lipca 1943 roku Liberator wystartował, uniósł się i znalazł się w wodzie. Wszystko inne jest sprawą dyskusyjną. Po dziś dzień spekulacjom podlega to kto wsiadł na pokład, w jakim były te osoby stanie (żywe czy martwe), kto maszynę pilotował, w jaki sposób znalazła się ona w wodzie i wiele innych zagadnień, zatem sami widzicie, że prawie nic nie jest pewne, choć od wydarzenia minęło, bagatela, 74 lata. Nie dziwią więc setki teorii dotyczących katastrofy, z których czołową pozycję zajmuje hipoteza zamachu, a to dlatego, że prawie wszystkie dokumenty na ten temat zniknęły, świadków poniekąd brak, a osoby, które się na ten temat wypowiadały nagle zmieniały zeznania.
Historia jest niezwykle pokrętna, a jednak hipotezą równie prawdopodobną jak zamach jest to, że zwyczajnie trwała II wojna światowa i wiele dokumentów zostało utajnionych właśnie przez nią. Jednak nie da się ukryć, nieścisłości jest bardzo dużo, świadków zadziwiająco niewiele, zastraszająco dużo dokumentów na ten temat zaginęło, a sprzeczności jest tak wiele, że tak naprawdę okazuje się iż niepodważalnych faktów jest naprawdę mało. Zatem zacznijmy od początku. Jest dwóch historyków, którzy przez dużą część życia analizowali katastrofę – pierwszym jest Tadeusz A. Kisielewski, a drugim autor tej książki – Dariusz Baliszewski. Obaj jednomyślnie i jednoznacznie wskazują na to, że katastrofa była zamachem, choć o ile się orientuję ich prace odbywały się zupełnie oddzielnie, a obaj historycy w części zagadnień się zgadzają (jak np. uprowadzenie Zofii Leśniowskiej przez Sowietów), a w części wykluczają (jak np. co do tego w jaki sposób do uprowadzenia doszło). Wielu innych historyków zdecydowanie przeczy teorii zamachu, ale trzeba przyznać, że większość z nich ma na swoim koncie dosyć niechlubne osiągnięcia (jak współpraca z SB), których oceniać nie zamierzam, ale w związku z tym, że potencjalne zabójstwo Władysława Sikorskiego mogło i pewnie miałoby znamiona zbrodni politycznej, myślę, że ich świadectwa nie są godne zaufania. Dużo bardziej wiarygodne są jednak wyniki sekcji zwłok Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych i premiera rządu na uchodźstwie z 2008 roku. W wyniku tych badań wydano oświadczenie iż nic nie wskazuje na to, aby Władysław Sikorski został zamordowany poprzez zastrzelenie, uduszenie lub otrucie. W tym kontekście niektóre spekulacje zarówno pana Kisielewskiego jak i autora książki (zwłaszcza autora książki) wydają się być bezpodstawne i warto o tym wiedzieć przed rozpoczęciem przygody z tą literaturą.
Historia jest niezwykle pokrętna, a jednak hipotezą równie prawdopodobną jak zamach jest to, że zwyczajnie trwała II wojna światowa i wiele dokumentów zostało utajnionych właśnie przez nią. Jednak nie da się ukryć, nieścisłości jest bardzo dużo, świadków zadziwiająco niewiele, zastraszająco dużo dokumentów na ten temat zaginęło, a sprzeczności jest tak wiele, że tak naprawdę okazuje się iż niepodważalnych faktów jest naprawdę mało. Zatem zacznijmy od początku. Jest dwóch historyków, którzy przez dużą część życia analizowali katastrofę – pierwszym jest Tadeusz A. Kisielewski, a drugim autor tej książki – Dariusz Baliszewski. Obaj jednomyślnie i jednoznacznie wskazują na to, że katastrofa była zamachem, choć o ile się orientuję ich prace odbywały się zupełnie oddzielnie, a obaj historycy w części zagadnień się zgadzają (jak np. uprowadzenie Zofii Leśniowskiej przez Sowietów), a w części wykluczają (jak np. co do tego w jaki sposób do uprowadzenia doszło). Wielu innych historyków zdecydowanie przeczy teorii zamachu, ale trzeba przyznać, że większość z nich ma na swoim koncie dosyć niechlubne osiągnięcia (jak współpraca z SB), których oceniać nie zamierzam, ale w związku z tym, że potencjalne zabójstwo Władysława Sikorskiego mogło i pewnie miałoby znamiona zbrodni politycznej, myślę, że ich świadectwa nie są godne zaufania. Dużo bardziej wiarygodne są jednak wyniki sekcji zwłok Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych i premiera rządu na uchodźstwie z 2008 roku. W wyniku tych badań wydano oświadczenie iż nic nie wskazuje na to, aby Władysław Sikorski został zamordowany poprzez zastrzelenie, uduszenie lub otrucie. W tym kontekście niektóre spekulacje zarówno pana Kisielewskiego jak i autora książki (zwłaszcza autora książki) wydają się być bezpodstawne i warto o tym wiedzieć przed rozpoczęciem przygody z tą literaturą.
Jednak jest także wiele rzeczy, które
niewątpliwie budzą wątpliwości i większość z nich pan
Baliszewski przedstawia w swojej książce. Jedną z najbardziej
tajemniczych historii jest chociażby to czy wspomniana wcześniej
Zofia Leśniowska - ukochana córka generała, była na pokładzie
samolotu podczas feralnego lotu. Ustne przekazy w tej sprawie są
całkowicie sprzeczne, a faktem pozostaje jedynie to, że ciało
nigdy nie zostało Polsce wydane, a co więcej jeśli dobrze
zrozumiałam, nie istnieje żaden wiarygodny świadek, który by
ciało kobiety widział, a nawet który widziałby jak Zofia
Leśniewska weszła do samolotu. Od kiedy kilka dni po katastrofie
Polskę zelektryzowała sprawa bransoletki kobiety, znalezionej w
jednym z hoteli w Kairze, aż po dziś dzień rozważania te nie
przyniosły żadnych nowych wniosków. Równie mało wiarygodny zdaje
się jedyny ocalały z katastrofy - czeski pilot, który myli się w
zeznaniach a co najważniejsze na wiele pytań odpowiedzi wskazać
nie umie, choć wydawałoby się, że są to kwestie elementarne.
Kolejne informacje także były sprzeczne, jeden z istotniejszych
podejrzanych raz miał wylecieć dzień przed katastrofą, a innym
razem tuż po, jedyny człowiek, którego faktycznie podejrzewano
miał zginąć w budzących niepokój okolicznościach, najpierw w
katastrofie, potem bez związku z nią, innym razem miało się
okazać, że mężczyzna nie żył już od wielu dni. Wątpliwości
budzi nawet sama akcja ratunkowa. Także jak widzicie w tej sprawie
jest mnóstwo znaków zapytania, niewiele niepodważalnych faktów,
jeszcze mniej rozmówców, a minęło już naprawdę wiele lat.
Jeśli chodzi o samą książkę,
napisana jest stosunkowo przyjemnie choć mocno chaotycznie, zdecydowanie bardziej jak
publicystyka niż książka historyczna, co koresponduje z faktem, że
jej część była wcześniej publikowana na łamach popularnych
czasopism. Wydana jest elegancko, bogato ozdobiona
fotografiami i kopiami dokumentów i naprawdę ciekawie napisana.
Niektóre tematy trochę się powtarzają, inne są opisane nieco
oszczędnie, ale trudno się dziwić, na pewno część rzeczy
wydawała się autorowi bardziej kontrowersyjna, a z kolei do wielu
dokumentów wciąż nie ma dostępu (w ogóle nie ma, są utajnione).
Autor niezupełnie oddziela osobiste poglądy od przedstawianych tez,
ale swoje teorie bardzo stara się opierać na zeznaniach,
dokumentach i faktach, co doceniam. Jednocześnie podjął współpracę
z profesorem Jerzym Maryniakiem, ekspertem w dziedzinie mechaniki i
lotnictwa pracującym aż do śmierci na Politechnice Warszawskiej,
który wykonał ekspertyzę i symulację lotu z 1943 roku. Jej wyniki
przyniosły zaskakujące wnioski, symulacja została przez wielu
specjalistów sprawdzona i nie doszukano się w niej błędów,
dzięki czemu stała się jednym z naczelnych powodów wykonania
ekshumacji. Jaki wniosek przyniosły wyniki symulacji? Takie, że
samolot zaraz po starcie całkowicie bezpiecznie wodował, co było
wydarzeniem zupełnie zwyczajnym, ponieważ jak się okazuje, podczas
wojny zdarzało się to dość często. Jednak jeśli samolot
bezpiecznie wodował, to jakim cudem praktycznie wszyscy w maszynie
zginęli od „urazów wielonarządowych typowych dla ofiar wypadków
komunikacyjnych”, a niektóre ciała w ogóle nie zostały
odnalezione?
Merytorycznie przyznaję, część
materiałów przekonuje mnie bardziej, część mniej, część brzmi
wiarygodnie, ale część to moim zdaniem raczej spekulacje. Historia
obrosła legendą już na tyle, że nie zdziwiłoby mnie gdyby część
osób zeznawała nieprawdę, poza tym obserwując to co działo się
w ciągu ostatnich siedmiu lat dopiero zrozumiałam, że powodów do
manipulacji jest wiele i to nie tylko wśród politycznych czy
wojskowych elit, a generał Sikorski należał do obu. W tym
kontekście historia jednej osoby, która rzekomo widziała z daleka
córkę generała w Rosji w 1945 roku gdzie miałaby być
przetrzymywana, nie szokują bardziej od stalowej brzozy czy
rozpylonej mgły. Jednakże ustalenia Dariusza Baliszewskiego, choć
ciekawe, wnikliwe i oparte na wielu naukowych przesłankach,
przekonują mnie mniej niż Tadeusza Kisielewskiego, przede wszystkim
ze względu właśnie na wspomniane przeze mnie badania ciała
generała wykonane w 2008.
Choć ciekawe jest, że wdowa po
Władysławie Sikorskim (choć zdaje się, że było to bardziej
małżeństwo z rozsądku niż miłości) jako odpowiedzialnego za
śmierć męża wskazywała gen. Władysława Andersa, a większość
kluczowych informacji (np. o tym, kto leciał samolotem i jaki był
przebieg wypadku) o katastrofie wynikała z zeznań jedynego świadka,
majora Ludwika Łubieńskiego, współpracującego właśnie z gen.
Władysławem Andersem. Z kolei Tadeusz Kisielewski na winnych
wskazuje stronę sowiecką co także współgra z pewnymi ustaleniami
pana Dariusza Baliszewskiego, a ten badacz historii uwzględnia
wyniki autopsji. Czy prawda leży pośrodku czy po prostu wojna
zrobiła swoje?
Jeśli interesuje Was historia
Sikorskiego to bardzo polecam Wam zarówno książkę pana Dariusza
Baliszewskiego, film Generał – zamach na Gibraltarze
i serial Generał oparte głównie na jego badaniach, ale
także kilka książek Tadeusza Kisielewskiego na temat Władysława
Sikorskiego, jego córki i samej katastrofy. Być może ustalenia obu
naukowców w wielu miejscach się wykluczają, ale to miejsca spójne
publikacji budzą niepokój. Czy to możliwe, że obaj historycy
niezależnie od siebie dochodzą w niektórych punktach do tych
samych wniosków? Niepokojąca myśl.
Tak czy inaczej, w 2013 roku śledztwo
ws. zamachu na Generała Sikorskiego, Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych
i premiera rządu na uchodźstwie zostało umorzone. Być może
prawdy dowiemy się w 2043 roku kiedy to po stu latach będą mogły
być odtajnione dokumenty znajdujące się w Wielkiej Brytanii do
której prawnie Gibraltar przynależy.
PS. Pan Baliszewski niezbyt miło wypowiada się o dziedzinie nauki jaką jest fizyka, nazywając ją „zimną i bezduszną, ale uczciwą i rzeczową” co jak się domyślacie nie wzbudziło przypływu pozytywnych uczuć z mojej strony biofizyka. ;) Prawdę mówiąc uważam, że jako historyk autor powinien wiedzieć, że obie nasze dziedziny winny opierać się na uczciwości i rzeczowości, a nie na uczuciach czy prywatnych preferencjach i sympatiach i nieco dziwi mnie, że w tym kontekście nazywanie badań naukowych „zimnymi i bezdusznymi”.
PS. Pan Baliszewski niezbyt miło wypowiada się o dziedzinie nauki jaką jest fizyka, nazywając ją „zimną i bezduszną, ale uczciwą i rzeczową” co jak się domyślacie nie wzbudziło przypływu pozytywnych uczuć z mojej strony biofizyka. ;) Prawdę mówiąc uważam, że jako historyk autor powinien wiedzieć, że obie nasze dziedziny winny opierać się na uczciwości i rzeczowości, a nie na uczuciach czy prywatnych preferencjach i sympatiach i nieco dziwi mnie, że w tym kontekście nazywanie badań naukowych „zimnymi i bezdusznymi”.
Za możliwość recenzji dziękuję Oficynie Wydawniczej RYTM oraz portalowi Sztukater.