Tytuł: Zapisane w wodzie
Autor: Paula Hawkins
Wydawnictwo: Świat książki
Data wydania: 2017
Liczba stron: 368
Tłumacz: Jan Kraśko
Kategoria: Thriller, Kryminał
Ocena: 6/10
Zapisane w wodzie to
druga książka Pauli Hawkins. Dla tych co autorkę wypchnęli już z
pamięci (co akurat szczególnie by mnie nie dziwiło), jej pióra jest także Dziewczyna z pociągu.
Zatem słowem wstępu –
jak na pewno pamiętacie debiutancka Dziewczyna z pociągu była
wszędzie, dosłownie wyskakiwała z lodówki, albo jak w moim
przypadku, z pralki, bowiem pewnego dnia oglądałam sprzęty w
którymś z marketów elektronicznych, a książka znajdowała się
właśnie w bębnie oglądanej przeze mnie pralki. Zasadniczo jest to
świetne zobrazowanie tego ewenementu - od tej książki nie szło się
odpędzić. Ostatecznie Dziewczynę z pociągu pożyczyłam kilka
miesięcy później od cioci, przeczytałam w jeden szpitalny dzień,
a moje odczucia po lekturze były dosyć chłodne, o czym możecie
przeczytać TUTAJ. Zatem, odważnie powiem, że jak dla mnie
Dziewczyna z pociągu była kwintesencją ostatnich lat usilnego i
sztucznego bestsellerowania nie najlepszych książek, czyli
nachalnego promowania książki, która na nadane jej tytuły nijak
nie zasłużyła. Spirala ochów się rozkręciła, w efekcie czego
przeczytałam wiele opinii mówiących nie tylko o arcydziele, ale
nawet o analizie społeczeństwa, przekrojowych badaniach, smutnej przyszłości czy innych
rzeczach, od których będę szczera, włosy stawały mi dęba. Do
dziś nie mogę się otrząsnąć z tego, że Dziewczyna z pociągu
miałaby być książką o typowym dorosłym człowieku. No jednak
mam nadzieję, że nie.
Jednak, choć do
umiejętności pisarskich Pauli Hawkins miałam dużo zastrzeżeń,
co do prowadzenia fabuły także, to jednak tego, że temat i
podejście było ciekawe autorce odmówić nie mogę. Dlatego pomimo
mojej niechęci do uznawania kobiety sikającej pod siebie pod
drzwiami pokoju w domu przyjaciółki jako typowego przedstawiciela
pokolenia trzydziestolatków, postanowiłam sięgnąć po Zapisane w
wodzie i dać Pauli Hawkins jeszcze jedną szansę.
Książka na
dzień dobry miło mnie zaskoczyła ponownie poruszając ciekawy,
nieco ciężki czy wręcz eteryczny, melancholijny temat. Podobnie jak jej poprzedniczka także Zapisane na wodzie pozostaje thrillerem/kryminałem i
ponownie główni bohaterowie to kobiety. Ponownie też poruszamy się
w czasie i przestrzeni i ponownie uzyskujemy ciąg
przyczynowo-skutkowy. Jednak na tym podobieństwa się kończą,
ponieważ Zapisane w wodzie wypada według mnie znacznie lepiej niż
Dziewczyna z pociągu.
To co zdecydowanie uległo
poprawie to umiejętności pisarskie autorki. Postacie są ciekawsze, jak
dla mnie bardziej rzeczywiste. Tym razem przebywamy w małym
miasteczku Beckford, w którym znajduje się owiany nie najlepszą
sławą zbiornik wodny zwany, nie bez przyczyny, Topieliskiem. Przed
wiekami było to miejsce procesów czarownic, później stało się
miejscem ostatniego skoku miejscowych samobójczyń. Kolejną ofiarą
Topieliska jest Nel Abbott, kobieta, którą woda fascynowała i
która przy jej szumie się wychowała. Jules, siostra samobójczyni,
jest jej dokładnym przeciwieństwem - od wody i domu rodzinnego
najchętniej trzymałaby się jak najdalej, jednak chcąc nie chcąc
przyjeżdża do znienawidzonego miasteczka, zakończyć sprawy Nel i
przejąć opiekę nad siostrzenicą. Przyjazd do Beckford przywołuje
u Jules złe wspomnienia, ale i nie najlepsze przeczucia, tym
bardziej, że od początku ma ona wątpliwości czy fascynacja
siostry mogła stać się samobójczą obsesją. Poznając Nel na
nowo Julia poznaje wiele zaskakujących faktów, nie tylko o
siostrze, ale także o sobie. Dowiaduje się także, że Nel pisząc
książkę o Beckford i samym Topielisku naraziła się na niechęć
mieszkańców miasteczka, szczególnie silną ze strony tych, którym
woda odebrała bliskich. To wszystko budzi niepokój Jules,
spotęgowany wydarzeniami w domu i miasteczku, że być może jej
podejrzenia są słuszne, a za śmierć Nel odpowiada któryś z
mieszkańców Beckford. Szumiąca bliskość wody, ogromne emocje,
ciężkie wspomnienia i trudne sekrety utrudniają racjonalne
myślenie wyobcowanej Jules, zwłaszcza, że pomocnicy Topieliska
mogą być tuż obok, mieszkać kilka domów dalej, a nawet brać
udział w śledztwie.
W książce nie czuć
napięcia, jednak to jest ten typ thrillera, w którym napięcie jest
budowane przez ciężką, nieomal ołowianą, atmosferę, przez
cienie kładące się na wszystkich mieszkańcach miasteczka, z
których każdy kryje tajemnice, przez to książka wciągała, a
fabuła ciekawiła na tyle, że parłam z zainteresowaniem przez
kolejne strony. Uważam, że w zbyt wielu thrillerach stawia się
tylko i wyłącznie na zbudowanie napięcia, szokowanie czytelnika i
brutalność, a zapomina się właśnie o niesamowitym wpływie
atmosfery na jakość książki, o tym, że poczucie napięcia można
zbudować samą aurą. Jednak muszę przyznać, że ostatecznie te
cienie się troszkę rozmywają, początkowy klimat książki znika i
prawdę mówiąc to odbiera jej nieco blasku. Było to o tyle
problematyczne, że rzeczywiście, końcowe strony czytałam już
bardziej siłą rozpędu, zatem dobry początek niestety zakończył
znowu nie najlepszy koniec. Wielka szkoda, że autorka jak już się
na coś zdecydowała to nie była w stanie tego kontynuować, ale
może uda się to osiągnąć w kolejnej książce?
Do samego końca nie
wiedziałam jakie będzie rozwiązanie tej sytuacji, ale muszę też
przyznać uczciwie, że nie byłam tym zakończeniem zachwycona.
Wydawało mi się ciut dziwne, aczkolwiek trzeba oddać autorce, że
cała książka jest utrzymana w „dziwnej” tonacji. Woda okazała
się wdzięcznym tematem przewodnim, a Paula Hawkins pokazała, że
lubi taki sposób pisania i jest w nim coraz lepsza.
Wadą książki był
przede wszystkim chaos, który sprawiał, że myliłam się w
imionach, bohaterach, a gubiłam się tak bardzo, że musiałam
niejednokrotnie cofać się o wiele stron. Mnie osobiście takie
rzeczy drażnią, a ze względu na dużą liczbę informacji, aby
dobrze bawić się z książką trzeba było wiedzieć kto i co. Jako
drugą wadę, mniejszą, ale jednak, uznałabym nadmiar. O
ile w Dziewczynie z pociągu autorka postawiła na pewne zagadnienia
inne odsuwając, o tyle tutaj pojawiły się chyba wszystkie i
jeszcze trochę. Mamy wszystko od morderstw, czarownic, utratę
dziecka czy matki, mamy gwałty, mamy molestowanie, tajemnice
pochodzenia, trudne relacje, romanse, nową policjantkę, która
analizuje sytuację społeczną w miasteczku... Jest tego dużo
więcej, ale nie chcę spoilerować. Po prostu, jak dla mnie główny
wątek, niezamierzenie zamazuje się przytłoczony setką wątków
pobocznych i tak powieść się ciągnie wielotorowo i chwilami
trzeba sobie przypomnieć jak w ogóle główny temat książki
brzmi. Bardzo możliwe, że to właśnie ta wielowątkowość
sprawia, że książka wydaje mi się tak chaotyczna.
Podsumowując, Zapisane w
wodzie jest według mnie zdecydowanie lepszą lekturą niż Dziewczyna z pociągu. Lepsze
fabularnie i lepsze jakościowo. Arcydzieło to wciąż zdecydowanie
nie jest i bez wątpienia, popularność książki wynika w znacznej mierze
z nadmuchanej reklamy. Polecam osobom, które szukają ciekawej
książki, której najbliżej do thrillera, woda jest odświeżającym
motywem, a Paula Hawkins robi z niego naprawdę przyzwoity użytek.
Czy polecam ogólnie? Nie wiem. Nie lubię być lakonicznie
młodzieżowa, ale gdybym miała ocenić książkę jednym zdaniem to
byłoby to „no była ok”. :D