Tytuł: Blackout
Autor: Marc Elsberg
Autor: Marc Elsberg
Wydawnictwo: W.A.B
Data wydania: 2015
Liczba stron: 784
Tłumacz: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Tłumacz: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Kategoria: Sensacja, Thriller
Ocena: 8/10
W internetach huczy o
książkach Marca Elsberga, wszędzie widzimy piękne i proste czarne
okładki z tytułem i autorem. Przy okazji niedawnej premiery jego
trzeciej książki – Helisy, pewnie sporo słyszeliście o
katastrofach na miarę XXI wieku, o przyrównaniach autora do Georga
Orwella czy Aldousa Huxleya, a frazy takie jak schyłek ludzkości,
katastrofalny rozwój, ludzkie dramaty, upadek współczesnej
cywilizacji dodatkowo nadmuchiwały całą sprzedaż. Bo ludzie lubią
czytać o ludzkich dramatach prawda? Jednak czy Blackout (ang.
awaria zasilania) rzeczywiście opowiada o schyłku cywilizacji?
Blackout jest
pierwszą książką autora, a jej temat jest prosty. Mamy cały
świat. Nadchodzi dzień zero. Prąd zostaje wyłączony. I teraz
pada pytanie – jak żyć dalej? Czy w ogóle da się żyć dalej?
Większość z Was teraz
się śmieje z mojego dramatyzmu, ale zapewniam Was, że czytając tę
książkę nie śmiałam się ani razu. Nie dlatego, że Blackout
to jakiś horror krwią pisany. Ta książka to teoretyczny
scenariusz, nie posunę się do stwierdzenia „życie”, ale mam to
słowo na końcu języka. Blackout jest długi, obfituje w
szczegóły, zwłaszcza związane z zabezpieczeniami energetycznymi i
elektrowniami. Elektrownie sprawiły, że byłam przegrana dla
świata, bo akurat w tym semestrze jako zajęcia dodatkowe mam
właśnie energetykę jądrową i promieniotwórczość, ale wiem, że
dla niektórych taka ilość szczegółów może być zabójcza.
Dlatego zaskoczę Was i powiem, że możecie je pominąć, ale
wiedzcie, że stracicie kawał fenomenalnego researchu i prawdziwego
thrilleru na jawie.
No dobrze, ale co mamy w
książce oprócz zaniku prądu i elektrowni? Mamy ciekawych
bohaterów, rozsianych po świecie, których oczami obserwujemy
wydarzenia. Mamy mnóstwo krajów, globalne spojrzenie na sieci
energetyczne, mamy też społeczeństwa. W książce znajdziemy
prawdziwy kalejdoskop uczuciowy, jest mnóstwo scen strachu i
niepewności, jest trochę radości i wzruszeń, ale przede wszystkim
jest walka o przywrócenie normalności i o przetrwanie. Pytanie dodatkowe - jak teraz wygląda normalność?
To co Blackout
robi z człowiekiem jest niesamowite. Książka ma 784 strony, a
napięcie trzyma nas przez 780 stron, przy czym to nie jest
fantastyka. To potencjalny scenariusz bez cenzury, bez łagodzenia
przekazu, bez wycinania niewygodnych scen, bez magów i jednorożców.
Co się stanie gdy zabraknie prądu? Jak długo będziesz pomagać
sąsiadom, dzielić się z przyjaciółmi wodą czy mokrymi
chusteczkami zanim postawisz na własne przetrwanie? Jakie są
konsekwencje braku prądu przez trzy dni? Co się wydarzy kiedy
będzie go brakowało osiem dni? Czy istnieje możliwość
uchronienia się przed takim wydarzeniem?
Nie uwierzyłam we
wszystko, ale cała książka zostawiła we mnie ślad i ogromny
materiał do przemyśleń. Być może to nie będzie wyglądać w ten
sposób, ale czy zastanawiamy się nad tym jak przeżyć bez tych
wszystkich udogodnień, które mamy? Od razu pomyślałam sobie o
naszych żartach o polakach, którzy z okazji dnia wolnego w sklepach
dostają białej gorączki i już kilka dni wcześniej zaopatrują
się na co najmniej miesięczną wojnę pozycyjną. Jednak to jest
śmieszne tylko kiedy moja żółta lampka z IKEI jasno oświetla
klawiaturę, bo pytanie co by się stało gdyby prąd w gniazdku po
prostu zgasł?
Jednak czy nazwałabym to
upadkiem cywilizacji, dramatem ludzkości czy katastrofalnym
rozwojem? Nie. Rozwój niesie za sobą konsekwencje, pozytywne i
negatywne. To rozwój sprawił, że rzadko chorujemy na polio czy
krztusiec (co może się wkrótce zmienić jeśli nie będziemy się
szczepić, ale to nie będzie pierwszy raz kiedy cofniemy się w
rozwoju), to rozwój sprawił, że mamy w kranie ciepłą wodę, czy
to, że mogę pisać dla Was tę recenzję. Ale rozwój niesie
konsekwencje, bo gdyby nie było internetu nie byłoby nie tylko
blogów, Skype'owych rozmów z mamą mieszkającą w innym kraju,
portali społecznościowych czy kotów na YouTube, ale także
cyberprzestępczości w tym cyberterroryzmu czy dręczenia przez
rówieśników w sieci. Tak, więc moglibyśmy równie dobrze
powiedzieć, że powstanie internetu to upadek ludzkości. Moje
nawiązanie do internetu jest nieprzypadkowe, bowiem druga książka
autora Zero opowiada właśnie o zagrożeniach płynących z
sieci.
W ramach podkręcenia
atmosfery zapytam – pamiętacie wydarzenia w Czarnobylu? A macie
świadomość, że ich przyczyną był test energetyczny mający, w
dużym uproszczeniu, sprawdzić co się wydarzy jeśli do elektrowni
nagle przestanie dopływać prąd (np. z powodu awarii), a agregat
prądotwórczy włączy się po zdaje się minucie? Czy pamiętacie
może jak to się skończyło?
Chciałabym też jednak
powiedzieć, że obecnie elektrownie mają więcej niż jeden system
zabezpieczeń i mają kilka sposobów co zrobić w przypadku odcięcia
od prądu, a nawet awarii agregatów, więc jest jeszcze nadzieja. ;)
Blackout to
świetna książka pobudzająca do myślenia i refleksji,
uświadamiająca, że żartobliwie nazywane przez nas „problemy
1-go świata” mogą być też śmiertelnie niebezpieczne. Polecam
bardzo gorąco, zwłaszcza czytelnikom wytrwałym i zainteresowanym
tematem, bo obiecuję, że ta książka pozwoli Wam nasycić umysł.
PS. Ja niestety również mam niezdrowe
zainteresowania, ale na szczęście w większości zaspokajają je
moje studia. ;)