Tytuł: Cyrk nocy
Autor: Erin Morgenstern
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2012
Liczba stron: 432
Tłumacz: Patryk Gołębiowski
Kategoria: Fantastyka, romantasy
Ocena: 7+/10
Nieśmiało przyznaję, że za pierwszym podejściem Cyrk nocy porzuciłam mniej więcej w połowie. Nie potrafiłam się w nią wczuć, cały czas szłyśmy innym rytmem obok siebie zamiast wspólnie. Przerwałam, bo się męczyłam - czułam, że to jest dobra książka, że Erin Morgenstern świetnie maluje Cyrk Snów, a to ja odstaję swoim zniecierpliwieniem i rozedrganiem. Uznałam, że w tej sytuacji muszę powrócić do niej za jakiś czas i sprawdzić co było przyczyną naszego nieporozumienia. Jak dzisiaj sprawdziłam, było to jesienią 2019. Kilka dni temu przeglądałam czytnik w poszukiwaniu inspiracji i widząc Cyrk nocy wreszcie poczułam, że jestem gotowa do tej historii powrócić, by sprawdzić czy teraz dotrwam do końca...
Powrót do Cyrku okazał się znacznie bardziej udany niż się spodziewałam. Magiczny, oniryczny i deszczowy, pełen ukradkowych spojrzeń i romantycznych wyznać przesyłanych na wietrze. Niekiedy nieco dziwaczny, przełamujący utarte ścieżki fantastyki, które obecnie tak często są nam serwowane. Tym razem od pierwszej kartki wszystko między nami doskonale współgrało i bez trudu odnalazłam się w historii Celii, Marco, Bailey'a, ale także pozostałych bohaterów, którzy przewijają się przez tę opowieść. Cyrk nocy okazał się książką o miłości, trochę jak Romeo i Julia, tylko w nieco innych okolicznościach. Z drugiej strony miał urok, którego słynnemu dramatowi Shaekspeara brakowało, a mianowicie tym co zauroczyło bohaterów były ich dzieła. Rzecz jasna dramat wybitnego pisarza wznosi się na wyżyny nieosiągalne dla współczesnych pisarzy, ale Erin Morgenstern podąża wytyczoną przez siebie ścieżką zabierając nas w urokliwą historię o rywalizacji, która poprzez swoją harmonijność i wysoki poziom wznosi się do współpracy.
Cyrk po prostu jest, podczas gdy wczoraj go nie było.
Przed lekturą warto jednak wiedzieć, że Cyrk nocy nie opiera się na dynamice zdarzeń. Chociaż dramatyczność jest istotnym elementem tej opowieści, to nie jest ona ponad miarę podkreślana. Dla mnie nie była to książka, którą się połyka na raz, z przyjemnością powracałam do niej wieczorami, przy gorącej i pachnącej herbacie i kostce czekolady, bo akurat klimat odgrywa w niej kluczową rolę.
Oczywiście są rzeczy, które mogłyby być opisane nieco wyraźniej - na przykład oba systemy magiczne oraz inni uczestnicy Cyrku. Tego chciałaby moja miłość do fantastyki, która zawsze przy niesztampowej fantastyce jest spragniona czegoś więcej. Jednak w obecnej formie Cyrk nocy jest dosyć wyważony, a jego kompozycja jest taka, że odnajdą się w niej zarówno miłośnicy szczegółów, jak i Ci, którzy jednak wolą samą historię ponad poboczne opisy. Z tego co widziałam po opiniach, dla niektórych czytelników liczba opisów i tak jest zbyt duża. Pewnym mankamentem jest dla mnie to, że bohaterowie, którzy jawili się jako szczególnie ważni i tajemniczy czyli uczestnicy Kolacji o Północy rozpływają nam się w opowieści. Początkowo zostali nam tak szczegółowo opisani, a w późniejszej części są zaledwie kilka razy przywoływani w rozmowach. Ich zniknięcie istotnie nadwątliło tajemniczość Cyrku Nocy i akurat tę nutę moim zdaniem autorka gdzieś po drodze zgubiła, a szkoda. Ponadto, mnie zakończenie bardzo usatysfakcjonowało i nie mam poczucia, że czegoś mu brakowało, ot po prostu nie wszystko wyjaśniono, ale zdaję sobie sprawę, że takie niedopowiedzenia nie każdemu przypadną do gustu.
(...) - Ale czy to by nie znaczyło, że nigdy nie było zwykłych opowieści? - pyta.
Mężczyzna w szarym garniturze wzrusza ramionami, potem podnosi ze stołu butelkę wina i napełnia swój kieliszek.
- To skomplikowana sprawa. Dusza opowieści i pomysły w niej zawarte są proste. Czas zmienił i skondensował ich niuanse, uczynił z nich coś więcej niż opowieści, coś ponad sumę składających się na nie czynników. Ale to wymaga właśnie czasu. Najprawdziwsze opowieści potrzebują czasu, musimy się z nimi oswoić, żeby mogły się stać tym, czym są.
Podczas lektury odczuwałam też pewną melancholię, że Cyrk nocy to stara fantastyka, z którą stykam się już bardzo rzadko i faktycznie - od jej premiery w Polsce minęło już 12 lat. To da się w niej zauważyć. Jest napisana zgodnie z dawnymi "kanonami piękna", do których trudno czasami nie zatęsknić. Książka Erin Morgenstern wymyka się etykietom i to czy jest young adult czy new adult pozostaje nieustalone. Wiemy, że jest to fantastyka, dziś pewnie nazwalibyśmy to romantasy, ale prawda jest taka, że rzadko możemy dziś czytać tak piękne romantasy, w którym nie chodzi tylko o warstwę erotyczną czy o czarujące pyskówki, które mają nam dowodzić napięcia pomiędzy bohaterami. Takie, w którym język byłby tak płynny i elegancki (co z całą pewnością zawdzięczamy również tłumaczowi Patrykowi Gołębiowskiemu), na poziomie, którego dzisiaj fantastyce (i nie tylko) często brakuje. Historia jest powolna, rozbudowana opisami i emocjami, co jest możliwe dzięki niezwykle plastycznemu językowi autorki. Budzi się we mnie myśl, typowo boomerska, że kiedyś to było, bo ponad dekadę temu zagranicznych książek na polskim rynku było wydawanych znacznie mniej, a więc i kryteria wyboru były znacznie bardziej wyśrubowane.
Po tej lekturze czuję się syta. Miałam w planach czytać kolejną przedstawicielkę fantastyki, ale już wiem, że muszę kilka dni odczekać. Książka Erin Morgenstern wypełniła mnie po brzegi i na razie mam dosyć, ale to jest nasycenie w ten możliwie najprzyjemniejszy dla czytelnika sposób. Polecam ją jednak głównie tym czytelnikom, którzy potrafią zachwycić się okolicznościami, a powolny bieg akcji ze sporą liczbą przemyśleń współgra z ich czytelniczym gustem. Wielbiciele gwałtownej akcji pełnej niespodziewanych zwrotów wydarzeń i dramatycznych historii w onirycznej historii monochromatycznego cyrku raczej się nie odnajdą.