Strony

sobota, 10 lutego 2024

Czasami lepiej się nie mieszać czyli „Bractwo Jurajskie" Łukasza Sikory



Tytuł: Bractwo Jurajskie


Autor: Łukasz Sikora


Wydawnictwo: Łukasz Sikora
Data wydania: 2024
Liczba stron: 176
Kategoria: Kryminał
Ocena: 6+/10




Ten rok od strony literackiej zaczęłam wspaniale - same świetne i nieco starsze książki. Przyszedł jednak czas na coś tegorocznego i to nie byle co, bo książkę absolutnego debiutanta. Jest mi tym przyjemniej, że autor sam zaproponował mi lekturę swojej twórczości, a jak doskonale wiecie, mam ogromną słabość do debiutantów, którzy w Polsce łatwo nie mają. W dodatku masa czytelników odgórnie zakłada, że jeżeli książka jest polska lub autor jest Polką czy Polakiem, to na pewno jest mniej ciekawa niż ta zagraniczna. Tymczasem lokalny rynek oferuje nam naprawdę wiele, musimy tylko dać mu szansę. ;)

Tym razem zostałam porwana do Zawiercia i do Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Główny bohater czyli Agaton Wróblewski jest nauczycielem i pasjonatem w jednym. Wkłada serce w uczenie, chętnie też nawiązuje do lokalnych historii, podań i legend. Po jednej z plenerowych lekcji nauczyciel ląduje na komendzie, gdzie spotyka koleżankę z liceum, która została policjantką. To inspiruje wieczorne "spotkanie po latach" i przy pizzy Marta opowiada Agatonowi co nieco o sprawie w związku, z którą został wcześniej wezwany. Pozornie jest to historia jakich wiele, ale Agaton, który doskonale zna lokalne opowieści wyłapuje w tym dosyć dużo symbolicznych elementów. W ten sposób rozpoczyna się przygoda, z pozoru emocjonująca i dosyć niesamowita, ale w rzeczywistości znacznie bardziej niebezpieczna niż Agaton się spodziewał. Na szczęście dla nierozważnego nauczyciela, sierżant Łęcka też nie porzuciła poszukiwań.

Wreszcie, gotowy uznać, że to, co spotkało go poprzedniego wieczora, jest dziwnym snem wariata, w pośpiechu wybiegł na klatkę schodową, starając się zniwelować spóźnienie na pierwszą lekcję.

Sama opowieść jest intrygująca, acz niezbyt wyuzdana. Osobiście wolę historie nieco bardziej zawiłe, ale z punktu widzenia czystego kryminału wszystko wydarza się tak jak powinno. Może oprócz jednego elementu - nie do końca usatysfakcjonowało mnie ostateczne rozwiązanie kryminalnej zagadki. Tak jak podobał mi się pomysł na fabułę, włączenie lokalnej historii i legend, samo Bractwo Jurajskie, które jest przedstawione w sposób nietypowy, łączący coś w rodzaju Squid game z współczesnymi technologiami i lokalną historią, tak zakończenie okazało się całkowicie spójne, zupełnie realne, natomiast jak dla mnie nieco nieciekawe. Z jednej strony nie rozwiążemy zagadki w trakcie lektury, więc historia utrzyma nas w zainteresowaniu do samego końca, ale z drugiej, autor nas nie wodzi za nos, po prostu trop zostaje podjęty na ostatnich stronach. Jednak wydaje mi się, że to może być umiejętność, która przychodzi z czasem, żeby wystarczająco pokazać winnego, a jednocześnie "nie spalić" jego tajemnicy. Więcej książek może więc zaowocować lepszym napięciem. 

Skoro o tym mowa, to w książce widać debiutanckie pióro, ale uważam, że w sposób całkowicie akceptowalny. Językowo jest bardzo poprawnie i logicznie, właściwie bezbłędnie, co w pierwszych książkach zdarza się naprawdę rzadko. Najwięcej debiutu czuć w formie, np. momentami w opisach troszeczkę brakowało mi emocji, ale tak jak napisałam, to moim zdaniem może być kwestia wprawy. Co ciekawe, chociaż książka nie zasypuje nas epitetami (oprócz jedynej sceny romantycznej, w której jak rozumiem miało wyjść niezwykle obrazowo), co jest najczęściej znakiem rozpoznawczym osoby rozpoczynającej przygodę z pisaniem książek, to autor niezwykle drobiazgowo przedstawia nam Zawiercie. Dotyczy to zwłaszcza pierwszej części książki. Bez żadnego komentarza uznałabym to za przesadę, bo opisy takie jak - „Podążała w kierunku Leśnej, przechodząc przez parking powstałej niedawno galerii handlowej. Minęła bramę wjazdową do odlewni żeliwa, ustępując wcześniej skręcającej do fabryki ciężarówce. Po drodze wyciągnęła parę złotych z bankomatu, a potem niespiesznym krokiem udała się na Żabki. Skręciła w Broniewskiego, mijając ryneczek i nowy budynek należący jakiś czas temu do szkoły zwanej samochodówką." to nie jest coś szczególnie istotnego dla fabuły. Takich momentów było kilka i można byłoby odnieść wrażenie, że autor jest wręcz Zawierciofilem! ;) Dlatego warto wiedzieć, że Bractwo Jurajskie powstało na kanwie pracy konkursowej, której tematem było właśnie przedstawienie Zawiercia. Moim zdaniem ta informacja sprawia, że historia nabiera zupełnie nowego kształtu i ma to urok, któremu trudno się oprzeć. Poza tym szczerze mówiąc, jest dla mnie odświeżającym, że nie jest to jedno z głównych miast Polski - książek o Warszawie, Krakowie i Wrocławiu każdego roku wpada mi w ręce sporo, już chociażby przez polską fantastykę, nie mówiąc o kryminałach czy obyczajówkach. Jednak znam już te miasta, Warszawę doskonale, pozostałe może nie ulica-w-ulicę, ale też nieźle. W Zawierciu czy Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie bywam nawet przez przypadek, więc taka wycieczka okazała się tym przyjemniejsza.

— Oni kiedyś się obudzą! Śpiący rycerze zaklęci w kamienne posągi z zamku w Rabsztynie. 
Choć z majestatycznej, pełnej mocy twierdzy warownej zostały już tylko ruiny, 
legenda głosi, że hen głęboko pod ziemią jest drugi piękny zamek.

Bardzo podoba mi się jeszcze jedno. Dosyć często w kryminałach, które czytam, wszelkie nadużycia po stronie głównych bohaterów kończą się tym, że bohater "najadł się strachu" albo ma jakieś uszkodzenie ciała, trudne wspomnienia, wymiar sprawiedliwości pogroził mu palcem... Tymczasem Łukasz Sikora zdecydował się na bardzo symboliczny ruch - winni ponoszą pewne konsekwencje prawne, nawet jeśli działali w dobrej wierze. Wydawałoby się, że jest to oczywistość, ale tak wcale nie jest. Autorzy zwykle nagradzają błędy, wykroczenia, a nawet przestępstwa swoich bohaterów, o ile ostatecznie doprowadzą do czegoś dobrego. To oczywiście nierealne, a ja najczęściej na tym etapie przewracam oczami, bo przecież wszyscy wiemy, że gdyby takie rzeczy zrobił zwykły człowiek, to przez kilka lat walczyłby w sądzie i z dużym prawdopodobieństwem nie wywinął by się od konsekwencji. Tym razem mi tego oszczędzono, co doceniam!

Bractwo Jurajskie to książka, w której widać debiutancki sznyt, ale jednocześnie ale jednocześnie fabuła intryguje, wciąga i przypomina, że kryminały mogą mieć naprawdę wiele twarzy. Jest to za pozycja ewidentnie napisana z uczuciem - do Zawiercia, do motoryzacji, do podań i legend, do sprawiedliwości. Naturalnie autor musi jeszcze zdobyć trochę wprawy, ale myślę, że twórczość pana Sikory ma potencjał. :)

Za możliwość lektury bardzo dziękuję Autorowi.