Strony

sobota, 25 marca 2023

Woda, piasek, dziedzictwo i sekrety czyli „Malibu płonie" Taylor Jenkins Reid




Tytuł: Malibu płonie


Autor: Taylor Jenkins Reid


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2022
Liczba stron: 376
Tłumacz: Kaja Makowska
Kategoria: Literatura obyczajowa
Ocena: 8+/10






Potężnie zaskoczyła mnie książka Taylor Jenkins Reid! Sięgnęłam po nią ze względu na pozytywne opinie oraz wyzwanie Lubimy czytać, aby poznać jedną z dotychczas nieprzeczytanych pozycji spośród nominowanych w ich plebiscycie na Książkę Roku. Spodziewałam się współczesnej obyczajówki z nutą rodzinnych dramatów i jakimiś romansami w tle. Jak przeczytałam o pływaniu na desce, to dosłownie przewróciłam oczami, a w głowie pojawiła mi się myśl, że niewielka jest szansa, że się z tą książką polubię. Tymczasem otrzymałam świetnie napisaną obyczajówkę poprzeplataną retrospekcjami, głęboką i naprawdę poruszającą. Zero łez, nic z tych rzeczy, ale realizm, z jakim autorka opisuje pewne rzeczy, zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, a przy tym bardzo przyjemnie zadziwił.

Jest dzień wielkiej imprezy organizowanej przez słynne rodzeństwo Riva z okazji zakończenia lata. Co roku pojawiają się na niej coraz bardziej znani goście i każdy chce tam być. Jednocześnie całe Malibu zna zasadę - jesteś zaproszony, jeżeli znasz adres, pod którym odbywa się impreza. Każdy chce się wkręcić na takie wydarzenie, bo i wszyscy lubią rodzeństwo pięknych, sławnych, bogatych i miłych surferów, a jednocześnie dzieci legendy muzyki Micka Rivy albo po prostu chcą się z nimi pokazać. 
Wydaje się jednak, że tym razem jest inaczej niż zwykle. Nina, główna gospodyni wydarzenia, modelka i surferka, nie ma chęci na coroczny chaos. Po tym, jak jej mąż będący znanym tenisistą porzucił ją dla kochanki, dziewczyna czuje się znużona i nie ma już siły udawać. Jay, który na co dzień jest zawodowym surferem, mierzy się z trudnym momentem w życiu, ale osładza mu go piękna choć temperamentna dziewczyna. On akurat imprezy Rivów nie może się doczekać. Znacznie większe napięcie i niechęć do tego wydarzenia czuje znany fotograf Hud, którego uwiera zbyt długo zatajana sprawa, która musi w końcu ujrzeć światło dzienne. Za to Kit - młodsza siostra Niny, Jaya i Huda, postanawia wykorzystać imprezę do własnych celów i zmierzyć się z samą sobą. Każde z nich ma swoje tajemnice, które dla rodzeństwa będą zaskakujące i może się okazać, że ten wieczór wszystko zmieni...

"Historie rodzinne się powtarzają" - pomyślała. 
Zastanowiła się, czy uciekanie przed tym ma sens. Może losy naszych rodziców są w nas odciśnięte, może naszym jedynym przeznaczeniem jest pokusa powtórzenia ich błędów. Może - choćbyśmy nie wiadomo jak się starali - nigdy nie uciekniemy krwi płynącej w naszych żyłach.
A może.

Ze zdumieniem stwierdzam, że Malibu płonie ma wszystko dopracowane na naprawdę wysokim poziomie - różnorodnych bohaterów, którzy nas intrygują i dają się poznać z bardzo różnych stron, spójnie poprowadzoną a wielowątkową historię, bardzo życiowe przemyślenia (pomimo pozornie dużej różnicy pomiędzy bohaterami a czytelnikiem - aż czworo rodzeństwa, Ameryka, surfing, bogactwo, znany na całym świecie ojciec...), dobrą dynamikę, która nie pozwala się ani przez chwilę nudzić i klimat. Jakby tego było mało, to jest też klamra, której z jednej strony spodziewamy się od pierwszych stron, ale z drugiej zbudowane przez Taylor Jenkins Reid napięcie sprawia, że czujemy niemal fizyczny ból w oczekiwaniu na finał. Już samo to sprawia, że trudno nie myśleć o tej książce jako o jednej z najlepszych obyczajówek ostatnich lat.

Poniekąd w tej lekturze jest wielu pierwszoplanowych bohaterów, ale jednak główny, czy raczej główna, postać jest jedna - Nina. To jej zmagania z życiem stanowią zasadniczą oś historii. W książce obserwujemy przede wszystkim jej trudne relacje rodzinne (częściowo dlatego, że jest najstarsza), ogromną miłość do rodzeństwa, wewnętrzną walkę pomiędzy śmiałością i odwagą a potrzebą poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Nina jednocześnie czuje zmęczenie kolejnymi problemami, niechęć do konfrontacji oraz rozpaczliwą potrzebę zmiany, pójścia "dalej" i zrzucenia części odpowiedzialności ze swoich wciąż bardzo młodych barków. Chociaż jej życie mogło się potoczyć na wiele sposobów, a to które prowadzi z pozoru wygląda na spokojne i udane, to tylko dziewczyna wie, ile to wszystko ją kosztowało i jak wiele musiała poświęcić, aby być tu, gdzie jest. W to wszystko wplatają się relacje z rodzeństwem oraz samego rodzeństwa między sobą. Jaya, Huda i Kit nie poznajemy aż tak dogłębnie, ale wystarczająco, by wyczuć zarówno relacje i emocje, jak i pewne poglądy, przemyślenia i rozdarte pragnienia. To jest historia wyborów i sekretów - którymi tajemnicami warto się podzielić, a które lepiej zachować dla siebie? Co będzie, jeśli przemilczane rzeczy wyjdą na jaw? Co jest zależne od nas? Jak rozwiązać nierozwiązywalne? Czy można zacząć na nowo, a jeśli tak to jak?  

Wiedziała, że to ona musi powiedzieć to, co musi zostać powiedziane. Zrobić to, co musi zostać zrobione. Kiedy człowiek jest sam, nie może wybierać sobie zadań, nie może postanowić, że jest do czegokolwiek niezdolny. Nie ma miejsca na niechęć czy słabość. Trzeba radzić sobie z tym wszystkim. Całą brzydotą, smutkiem, rzeczami, o których większość ludzi nie może nawet myśleć - trzeba trzymać je w sobie. 
Trzeba być zdolnym do wszystkiego.

Muszę przyznać, że jest jeden moment w Malibu płonie, przy którym dosłownie poczułam ciarki na plecach. Nie chcę psuć lektury ani zdradzać zbyt dużo z moich osobistych historii, ale jest tu motyw, który jest tak realnie oddany, że dosłownie mnie zatkało. Tego po tej książce zupełnie się nie spodziewałam i z tego powodu, chociaż skończyłam ją czytać już ponad miesiąc temu, wciąż ją trawię, a nawet mam podejrzenia, że do niej wrócę, co zdarza mi się niezwykle rzadko (a w przypadku obyczajówek może 3 raz w życiu?).

Jedynym elementem, który trochę mi w Malibu płonie zgrzytał, była liczba postaci drugo-, żeby nie powiedzieć trzecio-, planowych. Z jednej strony niektórzy z nich wnieśli pozytywny zamęt, dodając do fabuły różnorodność ludzką. Dzięki temu czytelnik może dostrzec, że otaczający bohaterów (i nas samych) ludzie, mogą mieć kompletnie różne potrzeby, plany, marzenia, poglądy. Jednak z drugiej strony mnogość tych bardzo chwilowych narracji była dosyć duża, zwłaszcza końcowej części książki i osobiście mam wrażenie, że wielu z tych "bohaterów jednej chwili" naprawdę niewiele wniosło do historii, oprócz tego, że ją zagraciło. Doceniam ten zabieg za to, że i mnie w pewnym momencie niemal dosłownie kręciło się w głowie od tej plejady postaci, co jak sądzę, było celowe, ale ostatecznie im bliżej końca, tym mniej mnie oni wszyscy interesowali - na tyle zafascynował mnie wątek główny i na tyle te postacie były nieistotne.

To moja pierwsza książka Taylor Jenkins Reid (tak, jestem zapewne jedną z ostatnich osób z czytelniczego półświatku, które nie czytały Siedmiu mężów Evelyn Hugo), ale na pewno nie ostatnia. Już dawno nie czytałam tak oryginalnej obyczajówki, która porwałaby mnie nie tylko ciekawym pomysłem, ale również naprawdę dobrym wykonaniem. Napięcie czułam do ostatniej strony, a opisane relacje, przemyślenia i uczucia zrobiły na mnie spore wrażenie. Nie wiem jakie osobiste doświadczenia ma autorka, ale jednego jestem pewna - te rodzinne są w książce oddane niezwykle realistycznie. Nietrudno zauważyć, że mnie Malibu płonie pozostawia pod sporym pozytywnym wrażeniem, być może dlatego, że jest aż tak dobra, ale może to subiektywna kwestia tego jak treść rezonuje z moim doświadczeniem, ale z czystym sercem polecam ją każdemu, kto miałby chęć na nieszablonową obyczajówkę. 

PS Lato 1983 - to oznacza, że można się wyrwać z czasów Insta, TikToka i nieustannego googlania. ;)