Strony

sobota, 25 lutego 2023

Komu mocniej wiatr wieje w oczy czyli „Jestem dość" Magdaleny Mikołajczyk



Tytuł: Jestem dość

Autor: Magdalena Mikołajczyk

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2022
Liczba stron: 288
Kategoria: Literatura psychologiczna i motywacyjna, rozwój osobisty
Ocena: 7+/10



Są takie momenty, kiedy mamy dość. Dość tego, że ciągle spotykają nas dziwne, niechciane i wymagające przygody, że mamy niespełnione oczekiwania wobec siebie lub świata, że ludzie dookoła nas nie zawsze są najlepszą wersją siebie, a my sami/same już najrzadziej. Przez większość czasu to wszystko wyrzucamy na granicę naszego horyzontu, tak by zanadto nie przeszkadzało, jednak są chwile, kiedy to wszystko wraca do nas jak bumerang i uderza między oczy. Zgromadzone, stłoczone wrażenia spadają na nas jak wodospad, a my czujemy się niezrozumiane/i, osamotnione/osamotnieni, zawiedzione/zawiedzeni, zasmucone/i itd. W takich momentach potrzeba nam wsparcia, a zwłaszcza wiedzy, że to wcale nie spotyka tylko nas, że nie jesteśmy naznaczone/i, gorsze/gorsi, zepsute/ci... Jesteśmy ludźmi. Pojawia się potrzeba, by dowiedzieć się, że może inni też tak mają...? Może nie jestem aż taka/i niemądra/y?

Jestem dość to taka właśnie książka. Zmuszająca do myślenia, ale jednocześnie kojąca, mówiąca nam - jesteś dość. Wystarczysz. Jesteś najlepszą wersją siebie, nawet jeśli myślisz, że mogłaś/mogłeś więcej, szybciej, lepiej, mocniej. Magdalena Mikołajczyk na przykładach ze swojego życia opowiada o uczuciach, doświadczeniach i o tej pretensji, którą często mamy same/i do siebie. Wskazuje palcem, nazywa to po imieniu,  a potem spokojnie rozwija ten kłębek nabrzmiałych emocji, tak byśmy wszyscy poczuli się lepiej. Część historii autorki to zabawne opowiastki, inne to pozornie drobne rzeczy, które tak delikatnie kłują nas w bok, jedna po drugiej, aż w końcu cały bok jest obolały od tych rzekomych drobiazgów tworzących wspólnie jedną wielką żałość. Są wspomnienia z dzieciństwa, są i te sprzed kilku dni, pojawiają się również snute plany. Inne opowiadania dotyczą spraw emocjonalnych - relacji z bliskimi i obcymi, z szefami czy koleżankami. Są jednak i takie, których kaliber jest ogromny jak np. nowotwór córki. Dokładnie jak w życiu, jest wszystko, w różnych ilościach i natężeniu.

czasem żartowałam, że muszę do siebie zadzwonić, żeby spytać co u mnie. często zamieniałam trudności w śmiech. teraz nie muszę. teraz mam do siebie darmowe minuty, stałe łącze i abonament.
muszę tylko dbać o swój kabel. muszę rozświetlać połączenia. każdego dnia buduję swój światłowód. pozwalam sobie nie wiedzieć, nie umieć, nie dociskać się na siłę donikąd. ani do maty, ani do podłogi, ani do ściany. bo to nie prowadzi donikąd.

Wiem, że niektórzy sądzą, że w tego typu książkach chodzi o mówienie, że wszystko robisz dobrze, nie zmieniaj się, a tak w ogóle to jesteś zwycięzcą. Jeśli codziennie rano powiesz sobie, że jesteś wspaniała/y, to taka/i właśnie będziesz, a jak wieczorem będziesz wdzięczna/y wobec świata to on odwdzięczy Ci się tym samym. Spieszę z wyjaśnieniem, że nie. To tak nie działa. To jest książka o tym, że zostały popełnione błędy, ale to jest oczywiste, wszyscy je popełniamy, grunt to się z nich uczyć, coś z tym robić. To również książka o tym, że mimo że się starasz, to często coś nie wychodzi. Nawet jak mówisz do siebie z uczuciem i rano, i wieczorem, to nadal spotykają Cię złe sytuacje tak samo, jak innych ludzi. Rzeczy się psują, relacje słabną, wydarzenia układają się nie po myśli. I to jest ok, to element życia. Wszyscy tak mamy. Istotne jest to, co z tym robisz, jak na te sytuacje reagujesz, jakie wyciągasz wnioski. Masz prawo czuć, w dodatku masz prawo czuć to, co Ty chcesz, a niekoniecznie to, co inni Ci mówią, że masz lub powinnaś/powinieneś czuć. W niektórych opowiadaniach ważna jest tylko rozmowa o tym, współczucie i poklepanie po plecach, bo nie zawsze jest co zrobić w danej sytuacji. Jest tak, jak jest. Żadnego psychopozytywnego bełkotu. Szału nie ma, u autorki jest depresja i pani Mikołajczyk nie leczy jej afirmacją ani u siebie, ani u czytelników. To również opowieści o tym, że nie musimy nieustannie nosić tego bagażu nagromadzonych doświadczeń czy rodzinnych traum, a naszym zadaniem jako opiekunów młodszego pokolenia powinno być także to, by pomóc z tym bagażem dzieciom. 

witajcie w moim życiu. cały czas robię coś, co wiem, że jest bez sensu, na przykład nastawiam budzik na pół godziny przed czasem, żeby nie biegać gorączkowo, tylko w spokoju wypić herbatę, a potem co pięć minut wyłączam drzemkę. i nikt nie śpi, ale też nikt nie wstaje. więc argumenty z kosmosu wracają do siebie w kosmos, dzieci się szarpią, ja się szarpię ze sobą, żeby nie wybuchnąć (...)

Z niektórymi historiami Magdaleny Mikołajczyk bez trudu się utożsamiałam, w części podmieniałam coś w swojej głowie i też czułam to płynące ze stron książki zrozumienie. Były takie, które czytałam pełna przemyśleń, ale były także takie, które stały gdzieś obok mnie i po prostu do mnie nie trafiły. W tego typu książkach mam tak za każdym razem i ani mnie to nie dziwi, ani mi nie przeszkadza. Traktuję to, jak sklep ze słodyczami - każdy znajdzie w nim coś dla siebie, ale to nie znaczy, że musimy lubić wszystko. Możemy po prostu wybrać. Także pod względem tego, co znalazłam w tej książce nie mam najmniejszych zastrzeżeń - dostałam ni mniej, ni więcej to, czego chciałam. 

Był jednak jeden element lektury, który wybitnie mnie drażnił - małe litery czy też raczej brak tych wielkich. To było nieoczekiwane, a dla mnie zupełnie niezrozumiałe, dlaczego początek zdania, nazwy własne itd., wszystko to autorka zapisała z pominięciem wielkich liter. Niekiedy z tego powodu przeoczyłam, że to już nowe zdanie, momentami nie zrozumiałam sensu jakiegoś fragmentu, a zupełnie nie wiem, czemu miało to służyć, bo nie widzę żadnych zalet takiego podejścia.

zawsze chciałabym najlepiej. z górnego c, żeby to, za co się zabiorę, od razu mi się udawało. żebym nie popełniała błędów. (...) żebym się nigdy nie poślizgnęła na śniegu, gdy idę, żeby riposty przychodziły szybciej, niż dopiero, jak już się popłaczę w domu, żebym była dobra z polskiego, histry i gegry. matma żeby mi szła. żebym rozumiała wszystkie dowcipy, żebym umiała się dogadać po angielsku, a nie tylko palcami, ile gałek lodów, na wakacjach. żeby, jak już się odezwę po niemiecko, nie pomyliły mi się żadne rodzajniki. żebym znała wszystkie przypadku i pytania, na jakie odpowiadają. żebym nie robiła błędów językowych, a jak zrobię, to żebym powiedziała, że się pomyliłam, a nie zamilkła do końca imprezy.

Jestem dość to lektura dotykająca różnych miejsc - tych bolesnych, tych smutnych, tych, o których opowiadać nie lubimy. Czasami o naszych małostkowych egocentrycznych rozkminach, do których też mamy prawo, czasami o szlachetnych porywach serca, może naiwnych, ale naszych. Mamy do tego wszystkiego prawo. Jesteś jaka/i jesteś i to jest w porządku. Jeśli jednak czujesz, że sytuacja Cię przerasta, to nie bój się, nie wstydź, nie obawiaj się prosić o pomoc - i to jest być może najważniejsza puenta tej książki. Poproszenie po wsparcie jest ok. Poproszenie o pomoc jest ok. Wizyta u psychologa,  terapeuty, psychiatry jest ok. Jedyne co to chciałabym żeby oddano mi wielkie litery.
Książko - spełniłaś swoją rolę, po lekturze poczułam się lepiej. Lżej. Spokojniej. Ty jesteś dość i ja jestem dość. Polecam. :)