Strony

sobota, 20 marca 2021

Serialowe okruszki #4

Na całe szczęście ostatnie 2 miesiące były życzliwsze jeśli chodzi o oglądanie seriali. ;) Dlatego dzisiaj dzielę się kilkoma tytułami, może któryś wpadnie Wam w oko? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!


#1 Spinning out, sezon 1

Początkowo wydawało mi się, że to będzie jeden z tych uroczych seriali dla nastolatek o tym, że jeżeli wystarczająco mocno się przyłożysz to w końcu zwyciężysz. Spinned out okazał się jednak znacznie lepszy niż sądziłam, jest zdecydowanie głębszy i ostatecznie im dalej tym ciekawiej, aż do ostatniego odcinka. Trzeba przyznać, w pierwszym sezonie określenie happy end ma bardzo gorzki smak, a bohaterowie są dalece nieidealni. Ten serial to dosyć realistyczna historia, o której można powiedzieć, że robi wrażenie, myślę, że szczególnie duże na nastoletnich widzach. Spinned out to opowieść o przezwyciężaniu słabości, ale także o błędach i upadkach na tej drodze, o ranieniu innych i o tym, że te rany nie goją się z dnia na dzień, o chorobie psychicznej, którą wcale nie jest tak łatwo kontrolować, a życie z nią nie jest tak kolorowe jak czasami przedstawia się to w kulturze, o problemach rodzinnych i kłamstwach, o molestowaniu, które w amerykańskim sporcie jest ostatnio bardzo popularnym tematem, jest też o poświęceniu, ale też o kruchości sportowej kariery. Prócz tego ładne kadry z łyżwiarstwa, które naprawdę przyjemnie się ogląda.

Gdybym mogła na tym skończyć, to serial dostałby mocne 7/10, ale niestety nie mogę. Ostatni odcinek ma typowe otwarte zakończenie "w oczekiwaniu na kolejny sezon" i to byłoby w porządku, gdyby nie to, że produkcja po pierwszym sezonie została anulowana. Zatem otrzymujemy naprawdę dobrą, ciekawą, przyjemnie zagraną i całkiem świeżą fabularnie historię, która kończy się większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Jestem tym dalece rozczarowana, bo serial naprawdę miał potencjał i jeszcze ze dwa sezony tej historii bym obejrzała. 

moja ocena: 6/10 (za brak kolejnego sezonu przy otwartym zakończeniu poprzedniego)

#2 Wielka (The Great), sezon 1

Wielka to taki śmieszny serial od HBO, na który w jednej chwili patrzyłam z podziwem, by po chwili zakrywać twarz z zażenowania. Mimo to nie potrafiłam się od niego oderwać. Być może to zasługa absurdalnego poczucia humoru wymieszanego z bardzo realistycznymi wydarzeniami albo niesamowitych aktorów, którzy są głównym powodem by Wielką oglądać. Sama do końca nie wiem jak ten serial ocenić, widzę w nim mnóstwo zalet, ale były momenty kiedy prezentowane poczucie humoru kompletnie mi nie odpowiada i miałam wręcz chęć przerwać oglądanie. W sumie zaledwie 10 odcinków oglądaliśmy niemal miesiąc co jest dla nas zupełnie nietypowe. Z drugiej strony im dalej tym lepiej, historia miała wiele mocnych punktów, czasami była ogromnie poruszająca, ciekawie operowała groteską (czasem aż do przesady), a aktorzy rozegrali to fantastycznie. Uważam tę produkcję za pewne wyjście ze swojej strefy komfortu, nie mniej finalnie jestem zadowolona z tego seansu, zwłaszcza, że zakończenie było dla mnie zaskakujące.

Od razu ostrzegam - już w czołówce mamy informację, że to "historia MIEJSCAMI prawdziwa", więc jeśli ktoś szuka dokumentu lub serialu historycznego, to Wielka nie spełni jego oczekiwań.

moja ocena: 7/10 

#3 Przeznaczenie: Saga Winx (Fate: The Winx Saga), sezon 1

Oj, Netflixowe wydanie sagi Winx wywołało wielkie emocje, choć raczej niekoniecznie takie jakiego producent by sobie życzył. Psioczono, że względem oryginalne animacji przedstawia kłamstwa, pomówienia, przekręty, że za dużo romansów, za mało fantastyki i tak bez końca. Tyle było tych dyskusji, że poczułam, że muszę to zobaczyć! Nie ukrywam, że nie załapałam się na historię Winx w dzieciństwie. Jestem z pokolenia WITCH, a Winx oglądałam kilka razy dla zrelaksowania zwojów mózgowych będąc starszą nastolatką. Od tego czasu widziałam może dwa odcinki. Prawdopodobnie z tego powodu Winx w wersji aktorskiej ani mnie parzyło, ani ziębiło. Owszem, dostrzegłam kilka odchyleń od fabuły, ale powinniśmy też pamiętać, że na niektóre z nich musimy się przygotować, bo kreskówki na film aktorski kropka w kropkę przełożyć się po prostu nie da. Tak jak ekranizacje idą na pewne kompromisy wobec książki, tak również relacja animacja - serial musi być po prostu możliwa do realizacji.

Miało być tak źle i strasznie, a jak dla mnie było po prostu przeciętnie i to jest mój zarzut do tej produkcji. Moim zdaniem jest spore zainteresowanie fantastyką, a to co zrobiono z tym projektem zdecydowanie nie sprostało oczekiwaniom widzów, również moim. Można było zrobić z tego naprawdę dobrą produkcję, która mogłaby nie usatysfakcjonować znawców Winx, ale spokojnie uprzyjemnić czas ludziom takim jak ja, którzy oryginalnej fabuły nie znają. Niestety potencjał serialu zmarnowano.

moja ocena: 5.5/10

#4 Zagadki kryminalne panny Fisher (Miss Fisher's Murder Mysteries), sezony 1-3

Panna Fisher i ja poznałyśmy się u mojej Mamy i chociaż nie od razu się polubiłyśmy, bo główna bohaterka ma specyficzny styl bycia, to jednym okiem obejrzałam cały odcinek. Przy kolejnym przepadłam. Zwykle tego typu seriale, gdzie główna bohaterka nienależąca do żadnych służb miesza się do śledztwa, są mocno naciągane, bez wyrazu i nadmiernie powtarzalne. Zagadki kryminalne panny Fisher były intrygujące, charakterne, czasem śmieszne, a czasem tragiczne, ale zawsze wciągające. W dodatku ogromnie podobał mi się klimat lat 20. XX wieku, który twórcy serialu naprawdę nieźle oddali oraz to, że miejscem akcji nie były znowu Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Francja ale Australia. To nadało produkcji jeszcze ciekawszego wyrazu. Jednak to wszystko zdałoby się na nic gdyby nie aktorzy, którzy wzorowo rozegrali ten serial. Warto dodać, że nie tylko główni bohaterowie stworzyli tę produkcję, ale również świetnie przemyślani i zagrani bohaterowie poboczni. 

Całość okazała się zaskakująco dobra, bo nie dość, że serial miał przyjemny klimat, został dobrze zagrany i zrealizowany, to jeszcze miał w sobie to coś, co nie dość, że wyróżnia go z tłumu i pozwala zapamiętać, to jeszcze w dodatku sprawia, że po każdym kolejnym odcinku chcemy jeszcze chwilę spędzić z bohaterami, na przykład w kolejnym odcinku. 

moja ocena: 8/10

#5 Chirurdzy (Grey's anatomy), sezony 1- 17

Jestem wielką miłośniczką seriali medycznych. Wychowana na Ostrym Dyżurze całe życie poszukuję podobnych produkcji.

Początkowo do Grey's anatomy poczułam miętę przez rumianek, już za samą grę z tytułem (Gray's anatomy to słynny w stanach podręcznik dla studentów medycyny) byłam pod wrażeniem. Głównymi bohaterami byli stażyści, którzy razem mieszkali i pracowali. Każdy z bohaterów był zupełnie inny - różnili się oni charakterem, umiejętnościami i życiowymi doświadczeniami, co sprawiało, że nieustannie było ciekawie. Dzięki temu, że mogliśmy także obserwować kilku innych pracowników szpitala, medyczna warstwa serialu nieustannie się zmieniała, mieliśmy też możliwość obserwowania stażystów z innej perspektywy. 

W serialu zagrało kilku doskonałych aktorów, którzy sprawili, że produkcja, mówiąc wprost, nabrała wyrazu, a sama fabuła, pomimo wielu wątków osobistych, okazała się rozbudowana i całkiem wciągająca. Było sporo świetnych i zabawnych dialogów, ciekawych historii medycznych, oglądało się to z przyjemnością. Jednak wraz z kolejnymi sezonami zaczęłam czuć znużenie, w Grey's anatomy coraz więcej dostawaliśmy dramatów i dylematów postaci niż jakiejkolwiek medycyny. W moim przypadku czarę goryczy przerwała katastrofa samolotu z ósmego sezonu. Było to o tyle śmieszne, że kilka dni przed obejrzeniem tego odcinka oglądałam z babcią powtórkę Mody na sukces, w której akurat jedna z bohaterek tej znanej opery mydlanej (Taylor) wylądowała na wyspie po katastrofie samolotu. Jak ja się wtedy śmiałam, że no naprawdę czego to oni jeszcze nie wymyślą, co to za szalony pomysł... Kiedy później zobaczyłam analogiczny wątek w Grey's byłam kompletnie zniesmaczona. Od tego momentu przestałam wyczekiwać kolejnych odcinków i oglądałam produkcję z doskoku, choć przyznaję, że miałam sentyment do wielu postaci - Arizony, Bailey, Alexa, Cristiny, Amelii, April (oczywiście do wielu innych także, ale wspominam tylko o tych, którzy pozostali w produkcji co najmniej do końca 9 sezonu). To się jednak skończyło gdy po kolei z serialu znikali główni bohaterowie. Nie chcę spoilerować, ale ze starej obsady zostało zaledwie kilka osób i nie są one w stanie utrzymać mojej uwagi, a natężenie przedziwnych romansów i problemów dalece mnie przerosło. Obecny 17 sezon obserwuję już we fragmentach, a to głównie ze względu na ciekawy dla mnie pomysł łączenia seriali medycznych z pandemią Covid-19. Przyznam szczerze, że chociaż to być może oczywisty pomysł, to dla mnie naprawdę intrygujący.

Jak oceniam Grey's anatomy? Pierwsze sezony wspominam bardzo pozytywnie. To naprawdę miało klimat, były ciekawe pomysły, byli naprawdę fantastyczni aktorzy, których nawet jeśli wcześniej nie znałam to od czasu Grey's czujnie obserwuję ich karierę i chętnie oglądam produkcje, w których biorą udział. Jednak im dłużej serial trwał, tym bardziej kończyły się pomysły i sięgano po naprawdę rozpaczliwe rozwiązania. Finalnie niektóre wątki moim zdaniem wypaczono, inne starano się ratować z różnym skutkiem, część po prostu zakończono (te chyba wyszły na tym najlepiej), a kilka ciągnie się do dzisiaj. Dla mnie Chirurdzy to kolejna produkcja, która wcześniej zakończona wiele by na tym zyskała.

moja ocena: sezony 1-8 to 7.5/10, pozostałe to 6/10 


Wszystkie grafiki pochodzą z portalu filmweb.pl