Strony

sobota, 3 marca 2018

„Trzynaście powodów"



Why would a dead girl lie?

Serial 13 powodów budził we mnie niepokój. I to spory. Książkę oceniłam jako całkiem niezłą, ale odniosłam wrażenie, że na pewnym etapie rzeczywiście gloryfikuje samobójstwo jako rozwiązanie (recenzja książki TU). Nie wiedziałam jak reżyser i scenarzyści wybrną z tego nie narażając się na globalne oskarżenie o nakłanianie do samobójstwa. Wiem, wiele osób myśli teraz, że przesadzam, ale myślę, że nie bez powodu książka zrobiła takie wrażenie, a wszyscy wiemy, że film oddziałujący i przedstawiający nam to niezwykle jasno i obrazowo przekonuje 2x bardziej. Dodatkowo jakbym nie kochała literatury, wiem, że filmy i seriale mają większe przebicie. W końcu moje wątpliwości co do jasności przekazu w książce. To wszystko sprawiło, że czułam prawdziwy strach, że obejrzę coś co nie dość, że będę strasznie przeżywać to jeszcze będę myślała o tym co serial przyniesie za sobą.

Obejrzałam 13 odcinków czyli cały pierwszy sezon. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że serial samobójstwa nie gloryfikuje. Wszyscy ludzie przy nim pracujący naprawdę przemyśleli sprawę i pod tym kątem wykonali kawał dobrej roboty. Jestem miło zaskoczona, choć nie chwalmy rzeczy nadto. Pojawia się w serialu wiele drastycznych scen, poruszana jest pełna gama "szkolnych" problemów i jeżeli sądzicie, że czegoś nam oszczędzono, to nie. Wszystko było pokazane. W zasadzie wszystko i jeszcze więcej. W tym miejscu dodam, że zdecydowanie nie jest to serial dla dzieci. Obraz zawiera brutalne sceny nie tylko z powodu tematyki samego samobójstwa.

Zwięźle o fabule - 13 powodów to adaptacja książki Jaya Ashera. Hannah Baker - uczennica liceum odbiera sobie życie, jednak przed śmiercią postanawia wyjaśnić powody swojej decyzji nagrywając je na kasetach. Każda kaseta jest zadedykowana jednej osobie, którą obwinia o swoją śmierć, a przy tym przedstawia swoje odczucia i emocje oraz to w jaki sposób się one w niej akumulowały. Dziewczyna jedną kopię kaset wysłała do pierwszej osoby z listy osób, którym zadedykowała kasety, a drugą przekazała komuś, kto ma być jej zabezpieczeniem i zmusić wszystkich winnych do przesłuchania kaset.

O tym na co postawiono nacisk w książce możecie przeczytać recenzji z lipca (TUTAJ). W serialu do tematu postanowiono podejść trochę bardziej, moim zdaniem, kompleksowo.

Nie sposób wrócić do tego, co było kiedyś.
Co nam się wydaje, że jest.
Tak naprawdę do nas należy jedynie... teraz.

Po pierwsze pojawiają się rodzice. Ich pominięcie w książce wydawało mi się jednym z większych mankamentów, bo nie mogłam pozbyć się wrażenia, że akcji brakuje tła, że jest zawieszona w jakiejś magicznej krainie, w której dzieci są zostawione same sobie. Tak też mogłoby być, ale książka niczego takiego nie przedstawia, rodzice po prostu zostali wycięci. W serialu to niedopatrzenie zostaje poprawione i chwała reżyserowi, scenarzystom i producentom za to. Kontekst, który się dzięki temu pojawił nie tylko dodał fabule realizmu, ale także sprawił, że obraz jest pełniejszy, jednak co najważniejsze - zmienił nieco punkt ciężkości. Spójrzmy prawdzie w oczy, mówimy o nastoletnich dzieciakach i choć wszyscy wiemy, że nastolatki potrafią być okropne i okrutne, to jednak od tego na świecie są dorośli by na swoje pociechy mieć baczenie. Z drugiej strony pomaga to również zrozumieć (w pewnym sensie rzecz jasna!) winnych. Na szczególne wyróżnienie zasługuje tutaj Kate Walsh (znana m.in. z serialu Grey's Anatomy czy Prywatna praktyka) grająca mamę Hannah. Niesamowicie emocjonalna rola w jej wykonaniu zrobiła na mnie wielkie wrażenie.

Skoro mówimy o roli mamy Hannah to warto na chwilę zatrzymać się przy doborze aktorów. Rola Hannah Baker jest dobra, choć moim zdaniem jest widoczne to, że Katherine Langford nie ma dużego doświadczenia aktorskiego. Gołym okiem widać także, że z każdym kolejnym odcinkiem umiejętności i lekkości jej przybywa co trzeba docenić, bo jej rola prosta nie była. Mimo to wydaje mi się, że jednak na tle kolegów z planu wypada nieco sztywno. Znacznie lepiej radzi sobie główny bohater, choć jego vendetta, nadmiernie moim zdaniem uwypuklona, trochę psuje mi jego odbiór.  W oryginale Clay jest jednak bardziej skupiony na dziewczynie, na sobie, na tym, że tego wszystkie nie widział, w serialu jest nieco inaczej i to zdecydowanie nie pozostaje bez znaczenia dla charakteru postaci. Pozostali aktorzy rozegrali dobrą partię. Widać, że lepiej poradzili sobie aktorzy z większym doświadczeniem - role Alexa, Tylera, Jessicy czy Justina były naprawdę naprawdę dobre, ale wszystkie utrzymały poziom serialowej produkcji Netflixa z ogromną oglądalnością. Interesująca była także rola Tony'ego i tutaj nie mam wątpliwości, że grający go Christian Navarro dał z siebie wszystko - niestety, według mnie wyszło nienaturalnie, z tym, że akurat w tym wypadku odnoszę wrażenie, że zawiedli scenarzyści.

I o ile aktorzy naprawdę nieźle dali sobie radę z tym w sumie trudnym serialem, o tyle konfliktowe według mnie są wprowadzone zmiany fabularne. Bo o ile dodanie roli rodziców doceniam, o tyle niektóre inne dodatki... Bywało, że wyszły w nieco przedramatyzowany sposób. Wybaczam to tylko z dwóch powodów - po pierwsze ponownie za zmianę ciężkości przekazu, przeniesienie go na inne miejsca w fabule, a po drugie dlatego, że rozumiem, że serial miał się sprzedać. Bez chwytliwych kawałków niektórzy mogliby nie chwycić, plan drugiego sezonu mógłby nie wypalić, a tego przecież nie chce żaden producent.


To co jednak według mnie ma największe znaczenie w tym serialu to przekaz, który nie jest łagodny, szokuje, rzecz jasna także przyciąga uwagę. Ale jest godny trudnej tematyki, którą porusza. Nie ogrzewa kluczowej sceny, nie dodaje jej blasku, nie opowiada o ukojeniu. Raczej przedstawia ból, który po sobie taka sytuacja pozostawia. Nie szczędzi pod tym adresem gorzkich słów. Są momenty moralizatorskie, ale w przypadku adaptacji książki, która była zakazywana w szkolnych bibliotekach, takie dodatkowe zabezpieczenia nie zaskakują. Dodajmy też jeszcze jedno. Wiele scen odciąga uwagę od kluczowej sceny. 13 powodów porusza mnóstwo problemów i przedstawia je raz mniej, raz bardziej dosadnie, ale na pewno się przed nimi nie uchyla. To odciąga uwagę od sceny chyba w filmie najtrudniejszej co być może było jednym ze sposobów na zmniejszenie siły przekazu.


Włóczyłam się tak godzinami, wyobrażając sobie,
że mleko gęstnieje i pochłania mnie całą. 
Myśl, że mogłabym zniknąć - tak po prostu - podnosiła mnie na duchu.
  
13 powodów nie rozgrzesza młodzieży, ale winę dzieli na więcej części. Przedstawia nie tylko punkt widzenia Hannah, ale także innych bohaterów tej historii. Co najciekawsze, w serialu znacznie lepiej widzimy jak każdy z trzynastu winnych radzi sobie z sytuacją. To dobra produkcja, która przedstawia trudne tematy w jadalnej postaci. Niełatwy, bez wątpienia pełen chwytliwych scen i momentów przedramatyzowanych w celach komercyjnych, ale jednocześnie pouczający, emocjonalny, trudny i dobrze przemyślany. Zdecydowanie wart obejrzenia, być może z nastoletnim dzieckiem, a być może w samotności jako materiał do dyskusji.

Na koniec jednak po raz kolejny powiem - to jest tak naprawdę obraz dedykowany dorosłym. Młodzież może z niego wyciągnąć wiedzę o konsekwencjach, o tym, że nie wszystko widać na oko, o tym, że nie siedzimy w cudzej głowie, że nie zawsze wiemy jak pewne wydarzenia odbierają inni. Mogą też zrozumieć, że słowa mają wielką moc, potrafią ranić, że czasami pewne rzeczy przynoszą zupełnie nieoczekiwane efekty, więc warto je przemyśleć dwa razy, oraz co pewnie najważniejsze, że można naprawdę głęboko skrzywdzić drugiego człowieka nawet w liceum.
 
Nikt nie wie ze stuprocentową pewnością, 
w jakim stopniu jego postępowanie odbija się na życiu innych. 
Bardzo często nie mamy choćby bladego pojęcia. 
Mimo to robimy, co nam się żywnie podoba.

Jednak tak naprawdę 13 powodów powinni obejrzeć rodzice i nauczyciele, pedagodzy i być może nawet psycholodzy. Bo 13 powodów to serial o nastolatce, która całą sobą (może poza chwilami spędzonymi w towarzystwie rodziców) pokazuje jak dzieje się coś złego, że cierpi i sobie nie radzi. Tymczasem wszystkim to umyka. To, że umyka to jej rówieśnikom specjalnie mnie nie dziwi. Jednak to, że umyka to dorosłym już tak. W szkole nauczyciele znają zwykle co głośniejsze plotki, słyszą przytyki, widzą konflikty. Na większość przymykają oczy i słusznie, licealiści są już dość dorośli, aby sami rozwiązywać swoje spory. Jednak problem Hannah był poważny, przy czym nie mam na myśli, że jest to powód do samobójstwa, ale na pewno dość poważny by sobie z nim nie radzić, by czuć się z tym źle. Nie umiem ocenić spostrzegawczości rodziców dziewczyny, ale myślę, że pewne zmiany zachodzące w Hannah powinny ich co najmniej zaniepokoić.

Ktokolwiek będzie go oglądał powinien przygotować się na trudny rollercoaster, emocje i dramaty. Ze swojej strony go polecam i sama będę czekać na drugi sezon, bo jestem ciekawa jak sprawa się rozwinie. Mam jednak nadzieję, że kolejny sezon będzie jednocześnie ostatnim, co pozwoli postawić kropkę nad i nie robiąc z tego kolejnego dochodowego "tasiemca". To zbyt trudny i ważny temat by zrobić z niego pośmiewisko i mam nadzieję, że producenci są tego całkowicie świadomi.

PS Skądinąd słyszałam, że niepokój budziło pojawienie się w serialu, a nieobecnych w książce, social mediów. Mogę jednak uspokoić, w zasadzie mam wrażenie, że reżyser o tym aspekcie zupełnie zapomniał i po nakręceniu serialu, kiedy sobie przypomniał, dokręcił kilka wstawek na ten temat i wcisnął do produkcji. W efekcie - nie mają one żadnego znaczenia dla fabuły.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki 13 powodów Jaya Ashera.