Strony

wtorek, 30 maja 2017

„Dla Isabel. Mandala” Antonio Tabucchi


Tytuł: Dla Isabel. Mandala

Autor: Antonio Tabucchi
 
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2017
Liczba stron: 153
Tłumacz: Joanna Ugniewska
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 6/10





Antonio Tabucchi to autor podróżujący i poświęcający w swojej prozie wiele miejsca melancholii, tęsknocie, poszukiwaniach czegoś dla autora ważnego, ale pozostającego nieuchwytnym. Jego książki są zwykle o utracie, wspomnieniach i przeszłości, niepokojące, pełne niedopowiedzeń i mogę na samym początku zapowiedzieć, że nie inaczej jest i tym razem. Dla Isabel. Mandala to opowieść o poszukiwaniu przeszłości, wspomnieniach.

Polski pisarz – Tadeus Slowacki, wyrusza w podróż w poszukiwaniu zaginionej, bliskiej jego sercu kobiety. Powoli, niczym poszukiwacz skarbu, po kolei odnajduje osoby, które wypełniają kolejne kręgi jego mandali piaskiem wiedzy o kolejach losu kobiety. Jak to ma w zwyczaju Tabucchi wiele czasu spędzimy w jego ukochanej Portugalii, ale tym razem ślady Isabel poprowadzą nas także do Włoch, Alp, a nawet do Makau znajdującego się na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej. Bohater będzie szukał tak długo aż... No właśnie. Czego właściwie oczekuje bohater po tych poszukiwaniach? Co spodziewa się znaleźć? A może właściwie byłoby zapytać czego znaleźć się nie spodziewa?

Antonio Tabucchi zabiera nas w ciekawą i piękną podróż, bez typowych dialogów między bohaterami, jest jeden dialog i tak naprawdę to jak sądzę bardziej rozmowa z czytelnikiem niż między bohaterami. Książka jest napisana przyjemnie, ciekawie, zrozumiale, a tłumacz wykonał kawał pięknej roboty lecz.. Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć czy książka mi się spodobała. Bez wątpienia stanowi wyzwanie, jest abstrakcyjna, a przy tym porusza wiele interesujących zagadnień, ale i granic szaleństwa w tych poszukiwaniach. Jednak choć tak krótka, jest pełna po brzegi treści, która chwilami budzi moje zastrzeżenia.

Powiedział jedynie: proszę mi pozwolić pofilozofować, przynajmniej na temat tej 
ostatniej fotografii, pamiętam, ktoś powiedział, że fotografia jest tym samym co śmierć, 
bo utrwala niepowtarzalny moment. Przesunął zdjęcie między palcami, zupełnie 
jakby to była karta do gry w pokera i mówił dalej: zastanawiam się jeszcze: 
a gdyby była raczej życiem? życiem immamentnym, nieodwołalnym,
 które pozwala się zaskoczyć w jednej chwili i spogląda na nas szyderczo,
 bo jest tutaj: nieruchome,niezmienne, a to my podlegamy zmianom,
 i myślę wtedy, że fotografia, podobnie jak muzyka, zdolna jest uchwycić moment, 
którego nie potrafimy uchwycić, to, czym byliśmy, 
to czym moglibyśmy być, i w obliczu tej chwil jesteśmy bezradni, 
bo ma więcej racji od nas, ale racji w jakiej sprawie?”

Po pierwsze koncepcja mandali jest może nie do końca właściwa, bowiem sypanie mandali niekoniecznie polega na usypywaniu z piasku koncentrycznie ułożonych okręgów o różnych średnicach. Choć rozumiem zamysł autora, to zamieszczone informacje wydają mi się nieprecyzyjne, a ponieważ książka ledwie co wspomina o tytułowej mandali, to osoba nie rozumiejąca czym jest mandala może mylnie to zrozumieć. Odnoszę wrażenie, że jeśli coś już jest wspomniane w tytule książki, to nawet jeśli nie jest to jej głównym tematem, powinno być przynajmniej krótko opisane i to w sposób przejrzysty, a w tym przypadku także zgodny z prawdą. Jednak między nakreśleniem kółek i wypełnieniem ich piaskiem, a prawdziwą mandalą jest pewna różnica, a w tekście nie jest to ujęte.

Drugim moim problemem jest poziom abstrakcji książki. Do pewnego momentu była fascynująca, nieomal sama zaczęłam chcieć znajdować kolejne kręgi, kolejne osoby, których opowiadania przeniosą nas do samego środka, do informacji, do wiedzy. Jednak po kilkudziesięciu stronach książka, choć wciąż przyjemna, wzniosła się na poziom tak wysoce duchowy, transcendentny, że pomimo mojej dużej wyobraźni książka przestała być dla mnie... Klarowna. Z poszukiwań weszła w przemyślenia metafizyczne, z historii zaginionej dziewczyny o niezwykłej (a może zwykłej?) przeszłości nagle weszliśmy właśnie w transcendentne rozważania na tematy, według mnie, umiarkowanie związane z Isabel czy jej poszukiwaniem. W tym kontekście także zakończenie wydaje się nieco grubiańskie. Z duchowych rozważań na bardzo wysokim poziomie przechodzimy w bardzo bezpośrednie, banalnie, a nawet być może nieco wulgarnie sformułowane pytanie. Nie do końca trafia do mnie ten poziom celowych zabiegów, a że są celowe to nie mam wątpliwości, bo Tabucchi to doświadczony autor.

Podsumowując, Antonio Tabucchi to umiejętny pisarz i nie można mu tego w żaden sposób odmówić. Był autorem sprawnie posługującym się językiem, koncepcjami, abstrakcją i wszystko to ujął w Dla Isabel. Mandala. Pomimo kilku moich subiektywnych zastrzeżeń, lekturę polecam osobom lubiącym wyzwania, nieoczywistą formę, osobom otwartym na poznanie czegoś nowego, lubiącym opowieści o poszukiwaniu, które jest zarówno drogą jak i celem oraz oczywiście znającym już autora, bo jeśli dotychczas go lubiliście to ta książka z pewnością także Was zainteresuje!

Za możliwość recenzji dziękuję wydawnictwu Rebis oraz portalowi Sztukater.