Strony

czwartek, 19 maja 2016

„Uległość" Michel Houellebecq


 
Tytuł: Uległość

Autor: Michel Houellebecq

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2015
Liczba stron: 352
Tłumacz: Beata Geppert
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 8/10


Dzisiaj recenzja książki innej niż wszystkie.

Uległość.

Już samo to słowo niesie duży ładunek emocjonalny, ciekawy tym bardziej, że widząc nazwisko autora nie mamy wątpliwości, że to nie nowy tytuł z działu literatura erotyczna, ale intelektualna wieczerza.

Od razu uprzedzam – to jest trudniejsza książka. Już sam autor jest dużym indywidualistą i nie każdemu spodoba się jego sposób pisania.

Houellebecq zaczyna z pozoru spokojnie. Opowiada, w swoim stylu oczywiście, o życiu ponad czterdziestoletniego Françoisa, kawalera i profesora na Sorbonie, dokładnie na Paris III, co go trochę uwiera. Mężczyzna praktycznie całe życie poświęcił analizowaniu twórczości Jorisa-Karla Huysmansa i studiowaniu literatury, dlatego ze stoickim spokojem akademickim tonem porównuje życie swoje i Huysmansa, bo w końcu to jego zna najlepiej. Cyklicznie zmienia kochanki, stale czuje pustkę i samotność, ale nie ma siły nic z tym zrobić. Przez całe życie podążał z prądem i nie zamierza tego zmieniać.

Niespodziewane wydarzenia polityczne wymuszają na nim pewne przemyślenia i wywołują pierwsze oznaki zachodzących w jego życiu zmian. Prezydentem Francji zostaje kandydat Partii Muzułmańskiej Mohammed Ben Abbes, który jak sam autor go opisuje „pulchniutki i pogodny, z talentem do ciętej riposty wobec dziennikarzy (..) Przypominał raczej rubasznego tunezyjskiego sklepikarza(..)”

Poi się nas obrazkami i snuje opowieści, że islamizacja przyjmie formę zamachów terrorystycznych, ataków, szybkich ostrych reakcji. Tymczasem to co opisuje Houellebecq wcale takie nie jest. Wszystkie podejmowane kroki są spokojne, przemyślane, nie mają na celu wywoływać szoku i skandalu, a jedynie wprowadzać inny porządek rzeczy. Napisałam inny, nie nowy, lepszy, gorszy, straszny tylko inny, dlatego że autor pozostawia nam przestrzeń do zastanowienia. Owszem. Czasami można zwątpić kiedy autor cynicznie z nas żartuje, kiedy mówi poważnie, a kiedy ironizuje.

To co się dzieje z Françoisem jest zaskakujące i warte poznania. Podczas czytania wzbudzało to mój ogromny wewnętrzny sprzeciw, niedowierzanie, rozczarowanie, ale w końcu zrozumiałam, że autor właśnie tego chciał. Żebym z całą pewnością nie pozostała obojętna wobec tego co czytam.

A co przeczytałam?
Wykonaną przez Houellebecq’a skrupulatną analizę zbiorowej psychiki społeczeństwa. Okraszoną francuską rzeczywistością, ale ludźmi takimi jak wszędzie, ze swoimi słabościami, pragnieniami i potrzebami. Obraz powolnej spokojnej islamizacji wykorzystującej wartości wyznawane przez wielu zachodnich ludzi – pieniądz, kobiety, status, nie mieści się w głowie. Spokojne odchodzenie od chrześcijaństwa w kierunku konwersji na islam za trzy żony i trzypokojowe mieszkanie? Niemożliwe. A mimo to narysowana ręką Houellebecq’a rzeczywistość wydaje się spójna. Prawdopodobna. To nie jest opowieść szaleńca, w której wszystko się dzieje wbrew naszej woli, ale wręcz przeciwnie, Uległość to książka o zgodzie. Akceptacji. Uległość jest o.. Uległości.

Co ciekawe, większość osób czytających tę książkę wizje Houellebecq’a uważa za „zaskakującą, przewrotną, intrygującą”. Jak wobec tego mają się epitety „prorocza” czy „futurystyczna”? Z pewnością w książce znajduje się odbicie przemyśleń wielu Francuzów. A może nie tylko przemyśleń? Może są tam lęki? A może nadzieje? Tak, nadzieje także, wprowadzany porządek rzeczy, który przedstawia książka (np. powrót patriarchatu) wielu by odpowiadały, a przynajmniej tak by im się wydawało.

Wielu ludzi w stosunku do tej książki używa stwierdzenia kontrowersyjna, niezwykła, ostra jak brzytwa i wieszcząca koniec świata jaki znamy.
Kontrowersyjne jak dla mnie mogą być w tej książce dwie rzeczy – biorąc pod uwagę temat, możemy za taką uznać fakt jej wydania dzień po zamachach w Charlie Hebdo oraz fakt, że mówi się o islamizacji. To drugie, dla osób, które zetknęły się już z autorem, nie powinno być ani zbyt dziwne, ani zbyt kontrowersyjne. Bo taki Houellebecq jest. Kontrowersyjny indywidualista, który nie stroni od żadnego tematu w książce, a wręcz przeciwnie, ten autor potrzebuje dreszczyka emocji, skandalu i się z tym specjalnie nie kryje.

Książka mnie nie szokuje. Jak już wspomniałam – budzi sprzeciw. Ale nie szokuje. Autor lśni swoją błyskotliwością, wyczuciem sytuacji, czaruje naruszając cienką granicę prawdy i fikcji, wyobraźni i rzeczywistości. Niczym malarz przedstawia wizję prawdopodobną, choć ciężko nam w to uwierzyć (w stopień jej prawdopodobieństwa, a nie w samą wizję!) i wcale nie używa do tego przejaskrawionych środków wyrazu czy fluorescencyjnych farb. Doskonała forma przedstawienia treści budzącej sprzeciw, ale zmuszającej do zastanowienia.

Czy czytanie Uległości jest przyjemnością? Tego nie wiem, choć mam nieprzemożne wrażenie, że niekoniecznie. Ja traktowałam to jako wyzwanie. Przyznaję, po przeczytaniu potrzebowałam oddechu, czegoś na odreagowanie. Dopiero później przyszedł czas na przemyślenia. Oto komentarz, który zostawiłam na blogu mojej przyjaciółki tuż po przeczytaniu książki:

(..)wbrew zdrowemu rozsądkowi przed sesją, zakończyłam Uległość. Powiem szczerze, po przeczytaniu tego czuje się jakbym miała się pochlastać. Jestem wykończona psychicznie i mam chęć uciec na łąkę, a na pewno w żadnym razie nie myśleć o religii, filozofii i polityce. Moim ulubionym momentem było kiedy opowiadał o następnej książce Huysmansa, o której mówi, że jako, że autor nie mógł napisać nic lepszego od poprzedniej książki to zdaje sobie doskonale sprawę, iż ta kolejna książka będzie pewnym rozczarowaniem dlatego paradoksalnie postanawia również sensem treści uczynić rozczarowanie. Tak. Nie wiem jakie były poprzednie książki, ale miałam wrażenie, że sensem tej książki jest to, aby po jej lekturze czytelnik czuł się sfrustrowany, rozczarowany i doszedł do wniosku, że świat jest uległy. Autor przelał swoje uczucia na czytelnika w sposób doskonały gdyby nie tak smętny i pełen goryczy. Nieprzypadkowość tytułu jest czymś co w połowie książki stało się dla mnie oczywistym, ale też dramatycznie uciążliwym. Owszem poruszane zagadnienia są interesujące, rozważania Redigera bardzo ciekawe choć wbrew pozorom nie aż tak wciągające jak oczekiwałam.

Doskonale po nim widać, że książka była dla mnie ciężka, ale z pewną przyjemnością podołałam wyzwaniu jej ukończenia, mimo, że dla mnie to nie sam Houellebecq był problemem lecz temat. Nie mogłam w to uwierzyć, po czym uświadomiłam sobie, że to właśnie nie w problem książki nie mogę uwierzyć, tylko w jego sposób realizacji. Stąd moja ocena książki - dla mnie była ona dosyć ciężka, przygnębiająca i dekadencka, chociaż bardzo dobra.

Uległość polecam, choć na pewno nie każdemu przypadnie do gustu i temat, i sposób jego przedstawienia. Dla odważnych, poszukujących poważnych, intelektualnych wyzwań! :)