Strony

niedziela, 24 kwietnia 2016

„Szukając Emmy" Steena Holmes




Tytuł: Szukając Emmy
Autor: Steena Holmes

Wydawnictwo:
Znak Literanova
Data wydania: 2013
Liczba stron: 352
Tłumacz: Tomasz Illg
Kategoria: Literatura piękna (skłaniam się ku obyczajowej)
Ocena: 7/10







Co Ty byś zrobił gdyby to zdjęcie Twojego dziecka widniało w gazecie, a nad zdjęciem napis „ZAGINIONA”?

Szukając Emmy to bardzo przejmująca opowieść. Wyciąga bardzo głębokie uczucia.

Zdarza nam się wczuwać w sytuację dziecka porwanego czy zaginionego – czy się boi, czy przytrafiło mu się coś dobrego, czy wręcz przeciwnie przeżywa katusze? Ale czy potrafimy sobie wyobrazić co czują w tej sytuacji rodzice i jak sobie z tym radzą? Większość z nas wzdrygnie się mimowolnie i pospiesznie odpowie – nie potrafimy, ale i nie chcemy. Obyśmy nigdy nie musieli. Tak, i ja tak pomyślałam, jednak nie mogę się powstrzymać, że rodzice tych zaginionych i porwanych dzieciaków też nie chcieli, a jednak znaleźli się w tej sytuacji i są z tym sami. Nikt ich nie rozumie i nie chce zrozumieć. W końcu nikt nie chciałby być na ich miejscu.

Książka nie jest arcydziełem bogactwa wyrazu, ale przekazuje to o czym się nie mówi. Co się dzieje z rodziną, w której dziecko zostaje porwane? Filmy, prasa, zwykle rozpisują się o pierwszych dniach od porwania. Słyszymy płacze, wzruszające historie, widzimy zdjęcia, ludzie dziecka szukają, miasta są obklejone plakatami, jest to temat rozmowy. Po kilku tygodniach temat powszednieje, mało kto jest chętny do zrobienia czegokolwiek prócz wyrażenia współczucia. Plakaty są pozrywane, pozaklejane kolejnymi, przybrudzone. To co się dzieje po roku, po dwóch latach? Co się dzieje z tymi rodzinami? Czy poczucie winy, które siłą rzeczy się rodzi w głowie rodziców, maleje?

Ta książka przynosi odpowiedź. Smutną i bardzo rozpaczliwą odpowiedź z którą trudno się nie zgodzić. Prywatnie rozumiem bohaterów. Oboje bohaterów, żeby nie było, mimo że tutaj głównym bohaterem i narratorem jest Megan – mama Emmy.

„Megan pokręciła głową, kiedy oblała ją fala wstydu. Płuca obkurczyły jej się, a serce zakołatało boleśnie. Na myśl o tym, czego dzisiaj doświadczyła, Megan stłumiła krzyk rozpaczy. Psycholog ostrzegał ją przed tym. Musi przestać szukać córki. Jej działania niosły określone konsekwencje. Miała świadomość, że wystraszyła dzisiaj tę dziewczynkę i pewnie też jej matkę. Zachowała się jak obłąkana. Niepoczytalna. Tracąca zmysły. Niepanująca nad sobą.
(..) Megan pokręciła przecząco głową. Nie da się nafaszerować lekami. To właśnie z ich powodu pierwsze miesiące po zniknięciu Emmy spowiła mgła. Nie będzie przechodzić przez to jeszcze raz. Utrata dziecka to nie choroba. To, że nie ustępuje w wysiłkach by ją odnaleźć, i nie poddaje się, nie znaczy, że wymaga leczenia.
(..) Bez Emmy była tylko cieniem. Cieniem matki, żony i kobiety.”

Czy tak czuje się kobieta po kilku latach od zaginięcia córki? Czy to powinno tak wyglądać? Czy można było jakoś temu zaradzić, czy tej kobiecie można pomóc? Zadaję te pytania, bo czytanie tego uświadomiło mi, że to bardzo możliwe, że to jest prawda, że tak się czuje matka, której dziecko zostało porwane, i że można by jej pomóc, a niestety zostaje sama.
To samo ojciec! Za mało mówi się o cierpieniu rodziców po utracie dziecka, a jeszcze mniej o ojcach, którzy przecież przeżywają ten sam koszmar co matki!

Jak to jest zastanawiać się czy dziecko jest w dobrobycie i jego buźka jest starszą niż zapamiętana, ale okrągłą i uśmiechniętą, czy też jest przetrzymywane wbrew własnej woli, porzucone, cierpiące, niezadbane? A może porywacze bojąc się konsekwencji wciąż ukrywają dziecko, przefarbowali mu włosy, ścieli na krótko, ubierają zupełnie inaczej?

To wszystko znajdziecie w tej książce. Jak widać po zamieszczonym fragmencie książka nie ma bogatych środków wyrazu, ale porusza naprawdę trudny i przejmujący temat. Spotkanie z taką tematyką jest dla mnie nowością, ale uważam je za bardzo udane. Być może nie ma tu niezwykłych aspektów literackich, ale jest temat - mocny i straszny. Być może nawet sama książka nie jest tak straszna jak to co zostaje w środku czytelnika jeśli ten choć trochę się wczuje.

Dlatego bardzo polecam książkę tym którzy lubią się zastanowić nad społeczeństwem, psychologią a przede wszystkim rodziną, zwłaszcza doświadczoną rodziną. Lektura tematycznie ciężka, literacko prosto i bez szału.

Nie mogę się jednak powstrzymać od pytania: co by było gdyby książka nie zakończyła się w taki sposób w jaki się zakończyła? Co by się stało z rodziną, gdyby w tym już podbramkowym momencie sprawa się nie rozwiązała?
Obawiam się, że znam odpowiedź na to pytanie. Obawiam się, że zna je też całkiem sporo rodzin, o których się raczej nie mówi.