Strony

środa, 27 kwietnia 2016

Cykl „Martwe Jezioro" Olga Rudnicka

Tytuły: Martwe jezioro, Czy ten rudy kot to pies?
Autor: Olga Rudnicka

Cykl: Martwe jezioro
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2008, 2009
Liczba stron: 231, 232
Kategoria: Literatura piękna (ja bym się skusiła na obyczajową)
Ocena: 6/10


To moje pierwsze spotkanie z autorką. Niezwykłym zbiegiem okoliczności przyjaciółka przyniosła mi najwcześniejsze książki pani Rudnickiej, a kilka dni później w księgarni zobaczyłam jej najnowszą książkę Były sobie świnki trzy. Będę musiała zdobyć ją w bibliotece, bo Martwe Jezioro oraz Czy ten rudy kot to pies? przypadły mi do gustu.

 
Główną bohaterką Martwego Jeziora jest Beata – singielka w kwiecie wieku, która po wieloletnim wyobcowaniu na łonie rodziny i otrzymaniu zaskakującego wyniku badania krwi postanawia sprawdzić czy aby na pewno jest córką ludzi, którzy podają się za jej rodziców. Wspierana przez najlepszą przyjaciółkę  i jednocześnie współlokatorkę Ulę oraz jej rodzinę wynajmuje prywatnego detektywa. Niespodziewanie Beata dostaje zaproszenie na ślub siostry, w czym upatruje doskonałą szansę do poznania prawdy.

Jak książka się skończy? Zaskakująco. :)
Opisany wątek kryminalny nie był może skomplikowany, ale właściwie mnie przekonał. Bardzo natomiast podobało mi się to, że autorka swobodnie wymieszała poważne sytuacje z żartami sytuacyjnymi i naprawdę wyszło jej to bardzo dobrze.


Jack obserwował ją w milczeniu. Teraz zaczynał rozumieć dowcip, że mężczyzna nigdy nie żyje w monogamii. Żeni się z jedną kobietą, a dostaje dziesięć. Z drugiej strony, czy naprawdę można poznać drugiego człowieka? Może cały urok w tym, żeby każdego dnia odkrywać coś nowego?



Inaczej jest z Czy ten rudy kot to pies? Ta książka jest zdecydowanie bardziej zabawna i mniej mroczna niż Martwe Jezioro. Główną bohaterką jest tutaj Ula – przyjaciółka Beaty. Ula ma naturalny talent do pakowania się w kłopoty i o tym właśnie jest ta książka. Jest zagadka, ale do odgadnięcia w połowie książki. Mi natomiast, mimo pewnych absurdów, przypadł do gustu humor w książce. Wielokrotnie się uśmiechnęłam podczas jej czytania. Lekko i przyjemnie, a zatem zgodnie z zapowiedzią!




Na kolanach szoruję podłogę w kuchni. Wiesz, miska z wodą, szmata, te klimaty, a tu wchodzi Mariusz, patrzy, patrzy i nagle pyta: "Myjesz podłogę?". No to mówię, że nie, skądże znowu. Tak sobie postawiłam na środku kuchni miskę z wodą, żeby ożywić wnętrze, a klęczę nad nią tylko po to, aby zrobić sobie inhalację, używając środków chemicznych.

Zgadzam się z wieloma osobami przede mną – Olga Rudnicka ma naprawdę lekkie pióro.
Te dwie książki nie są zbyt ambitne i nie mają skomplikowanej treści, ale są zabawne, a przy martwym jeziorze czasami naprawdę zrobiło mi się nieswojo o co przecież chodziło. Dla mnie przyjemna i wesoła choć niedługa przygoda – polecam!