Tytuł: Dzikie gąszcze
Szczerze przyznaję, że nie do końca wiedziałam czego się spodziewać po Dzikich Gąszczach od Sary Tukan. Miałam jedynie świadomość, że to książka dla dzieci w wieku od 6 do 9 lat, reklamowana jako proekologiczna i pozbawiona nieodpowiednich wiekowo treści (m.in. wulgaryzmów). Czy tak rzeczywiście było?
Lekturę zaczynamy od poznania sześcioletniej Juleczki, która podczas całowakacyjnego wyjazdu rodziców pozostaje pod opieką dziadków. Dziadkowie mają wspaniały ogród, w którym dziewczynkę spotykają niesamowite przygody. Całość jest opisana niezwykle baśniowo, z czułością i dbałością o szczegóły. Dzikie gąszcze niosą również wartościowy z punktu widzenia młodszego czytelnika przekaz, bo możemy przeczytać jak Juleczka na przykład pomaga dziadkom (i nie tylko!), stara się uwierzyć we własne siły czy próbuje poradzić sobie z tęsknotą. Kolejnym atutem książki Sary Tukan jest to, że w bardzo przystępny sposób przemycono całkiem sporo informacji przyrodniczych. Poznajemy różne gatunki zwierząt, a zwłaszcza ptaków i dowiadujemy się więcej o znaczeniu dzikich ogrodów i lasów.
„Czeresienki będą dla nie wiadomo czego oraz dla mnie,
gdybym bardzo zgłodniała, zanim wrócę do domu” – postanowiła Juleczka.
O dziwo, mimo, że na co dzień jestem miłośniczką fantastyki, tutaj było mi jej trochę za dużo. Moim zdaniem, w książkach dla dzieci, zwłaszcza tych młodszych, bardzo ważne jest utrzymanie pewnej równowagi. I o ile mówiąca wiewiórka czy wyrzucanie złych myśli/głosów do wykopanej jamki, a nawet Mogusie, to urocze pomysły, o tyle mam mieszane uczucia zarówno jeśli chodzi o Kropelkę i Kruszynkę, jak i dalsze wydarzenia z drugiej części książki. Według mnie było tego po prostu zbyt dużo, a być może nawet zastąpienie jednego z fantastycznych rozwiązań zwykłym, poprawiłoby sytuację. Nie mniej, wolałabym odrobinę zmniejszyć liczbę magicznych wydarzeń, na rzecz tych całkiem przyziemnych, które autorka naprawdę dobrze opisywała.
Książeczka jest całkiem nieźle napisana, choć ewidentnie skierowana głównie do młodszego czytelnika. Mam wrażenie, że kilka zdań było ciut niezręcznych, ale może to kwestia mojej nieznajomości dziecięcego języka.
zawsze się cieszą, gdy prosi o jedzenie.
Osobiście bardziej polubiłam pierwszy tom historii - ma jak dla mnie więcej dziecięcego uroku i choć może nie ma tam tak konkretnych przygód jak w tomie drugim, to jednak właśnie przy pierwszej części czułam się tak jakbym cofnęła do dziecięcych lat. W drugim tomie, muszę uczciwie przyznać, lekko przewracałam oczami. Miało tu miejsce tak dużo różnych wydarzeń, od Kropelki, Kruszynki i Dziuplandii, przez historię z arą i przygodę z Akumą, po walkę z fabryką opon... Ta część opowieści była naprawdę zagmatwana i od pewnego momentu brakowało mi historii podstawowej, którą niesamowicie zdominowały rozwiązania fantastyczne. Według mnie, niepotrzebnie, ale być może dzieci, którym książka jest dedykowana oceniłyby to inaczej. :)
Dzikie gąszcze mają wiele zalet - są pouczającą i bardzo przyjemną lekturą. Faktycznie zgodnie z zapowiedziami nie ma w nich żadnych nieodpowiednich dla maluchów (jak na przykład przekleństw), ani nawet dołujących tematów, chociaż warto zauważyć, że jest to historia mocno współczesna, chociażby dlatego, że główna bohaterka (lat 6) posługuje się telefonem komórkowym. Książka Sary Tukan jest utrzymana w baśniowym, dosyć wesołym i bardzo proekologicznym klimacie, choć jak dla mnie była przeładowana fantastycznymi rozwiązaniami fabularnymi. Mimo to bez wątpienia wspaniale pobudza wyobraźnię i będzie świetnym wstępem do dyskusji z młodszymi czytelnikami o niepodważalnej wartości dzikiej fauny i flory.
Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu E-bookowo oraz portalowi Sztukater.