Strony

sobota, 3 października 2020

Dramatyczna „Wojna o szczepionki" Briana Deera


Tytuł: Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat

Autor: Brian Deer

Seria: Reporterska
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 2020
Liczba stron: 456
Tłumacz: Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
Ocena: 9/10
 
 
 

Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że absolutnie MUSZĘ ją przeczytać. Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat to jedna z tych pozycji, które wpisują się nie tylko w moje potrzeby czytelnicze, ale również naukowe i poglądowe. 

Autor Brian Deer to wielokrotnie nagradzany dziennikarz śledczy, który w swojej pracy skupia się na przemyśle medycznym i farmaceutycznym, zatem bardzo spektakularne, niepokojące i zaskakująco niepowtarzalne wyniki Wakefielda w oczywisty sposób wpisują się w jego zainteresowania. Temu, aby udowodnić to co wielu podejrzewało, pan Deer poświęcił lata swojej żmudnej pracy, a nawet swoją reputację. 

Jego Wojna o szczepionki to precyzyjny i szczegółowy zapis absolutnie wyjątkowej reporterskiej pracy, która miała na celu odkrycie mechanizmu niezwykle skomplikowanego i wielopoziomowego oszustwa doktora Andrew Wakefielda - twórcy nieprawdziwej teorii o powiązaniu szczepionek (a konkretnie szczepienia MMR - trójskładnikowej szczepionki przeciwko odrze, różyczce i śwince), chorób gastroenterologicznych i autyzmu. Na niemal 500 stronach pan Deer demaskuje kolejne teorie, badania, rzekome wyniki, sprawdza powiązania badaczy, lekarzy, prawników, rodziców, sponsorów i to co odkrywa jest naprawdę szokujące.

 Medycyna była dla lekarzy, nauka dla naukowców. Ja miałem pytać.

To, że „Wakefield oszukał świat" nie budzi moich wątpliwości. Już na studiach był mi on przedstawiany jako koronny przykład naukowej szkody, a jego nadużycia sprowokowały wiele dyskusji: o etyce publikacji, o metodach finansowania badań i konfliktach interesów, a także o metodologii prowadzenia badań i chociażby doborze próby. Mimo, że to wszystko wiedziałam, to oszustwo wciąż mnie zaskakuje skalą i budzi jeszcze większe pokłady odrazy. Zwłaszcza, że niestety, wiele okropnych zbiegów okoliczności i jeden błąd The Lancet później, otrzymaliśmy proroka antyszczepionkowców. Prawda jest taka, że Wakefield to moim zdaniem, jeden z najpopularniejszych "naukowców", a jego zakłamana publikacja jest najbardziej znaną na świecie. Nieważne ile razy jej zaprzeczymy, ile dowodów na jej błędy na absolutnie każdym poziomie pokażemy, ile razy przypomnimy, że czasopismo naukowe The Lancet ją wycofało, wykasowało i po stokroć przeprosiło, ile razy wskażemy, że powstały niezależne i wieloletnie badania dowodzące, że Wakefield kłamał, niestety mleko się już rozlało.

Lekarz bez pacjentów, jak nazywał go autor, żerował na rodzicielskich lękach, na strachu, poczuciu winy i bezradności rodziców, których ukochane dzieci zmieniały się nie do poznania. W tamtym czasie autyzm nie był zrozumiany, zatem trudno się dziwić, że rodzice, postawieni w tak trudnej sytuacji, wszędzie i rozpaczliwie szukali dla swoich dzieci ratunku. Andrew Wakefield w sposób bezwzględny i pozbawiony choćby najmniejszych skrupułów to wykorzystał.  

Wakefield odrzucił wszystkie prośby przełożonych o weryfikację swoich wyników lub sprawdzenia ich innymi metodami. Nawet tę propozycję, w której to on sam weryfikowałby je innymi metodami. Naukowcy z całego świata, mimo najlepszych chęci, nie byli w stanie otrzymać tych samych wyników. Później wyszły na jaw wielowymiarowe oszustwa, manipulacje i przekręty. Jakby tego było mało, odkryto gigantyczny konflikt interesów. Nie, nie big pharmy. Konflikt interesów pomiędzy niezawisłym naukowym badaniem, które powinno iść za faktami i otrzymanymi wynikami, a planowanym wytoczeniem procesu twórcom szczepionek MMR. To drugie wygrało. Badania Wakefielda były zwykłym fałszerstwem, nastawionym na zaspokojenie ambicji i pieniądze. Wielkie pieniądze. 

Tu mieszkał Andrew Wakefield

Lekarz bez pacjentów

Przyniósł nam strach, poczucie winy i chorobę

Ważne jest także to, że Deer przedstawia kompletny obraz - nie umniejsza roli współpracowników Wakefielda, kolegów, przełożonych, sponsorów, wielbicieli. Nie omija roli rodziców, gotowych by walczyć o swoje dzieci, zagubionych w systemie. Jego opowieść nie kończy się na oskarżeniu Lekarza bez pacjentów o oszustwa, ale opowiada również jego późniejszą historię, jego amerykański sukces, z którego zrobił sobie źródło utrzymania. W pewnym sensie żałuję, że nie załapała się do niej pandemia, ale chyba nie mam złudzeń jak ten mistyfikator by się zachował. 

Oddzielną kwestią jest także to, że Wakefielda można było zatrzymać. Było wiele osób, które powinny były zareagować, a tego nie zrobiły, bo dały się uwieść wizji sławy i chwały, publikacji w The Lancet, wizji charyzmatycznego Lekarza bez pacjentów czy po prostu perspektywie wielkich pieniędzy. Było kilka osób, które znalazły błędy w rozumowaniu, eksperymencie, publikacji, metodologii i nie zareagowały wystarczająco mocno albo dały się elokwentnemu mężczyźnie wywieść w pole. Były organy nadzorujące, niektóre nawet dostrzegły lub zdemaskowały jakiś problem, ale z niezrozumiałego dla mnie powodu nie pociągnęły sprawy do końca. Byli także współpracownicy Wakefielda, było środowisko naukowe, byli specjaliści, byli prawnicy, były organy nadzoru finansowego i w tym przypadku wszystko to zawiodło. Ten fakt pozostanie już na zawsze czarnym punktem historii ludzkości. Wyszczepialność spada, a dawno zapomniane choroby powracają.

Kiedy przeczytałam rozdział 12 - Pytania i odpowiedzi, w którym opisano całodzienne sympozjum naukowe zebrane w celu omówienia kontrowersyjnej publikację o dwunastce dzieci, czułam jak aż mną telepało. Ci ludzie, mając do dyspozycji wyłącznie dane naukowe, praktycznie zmiażdżyli wyniki otrzymane przez Wakefielda i jego kolegów. Nie mieli pojęcia o przekrętach finansowych, podstępnych planach pozwu, jak również o zamiarach stworzenia, opatentowania i sprzedaży własnej szczepionki na odrę. Ocenili wyłącznie jakość pozyskanych przez niego wyników i praktycznie nie pozostawili na nich suchej nitki. Pomimo porażającej kompromitacji nikt nie poniósł konsekwencji tego spotkania, nic się nie stało. Nie dowierzałam gdy to czytałam.

Komisja, jak podkreślił Kumar, "ustaliła, że artykuł naukowy o dużym znaczeniu dla zdrowia publicznego został napisany nieuczciwie".

Moim zdaniem ta książka ma jedną niewielką wadę - podczas lektury wyraźnie czułam, że Brian Deer naprawdę nie lubi złych bohaterów swojej książki. Wakefielda darzy jawną i bardzo głęboką niechęcią, choć biorąc pod uwagę co Deer dowiódł i jakie przez lata ponosił tego konsekwencje, może nie jest to takie zaskakujące. Nie mniej, wolałabym by zachował większy dystans, to udoskonaliłoby przekaz skierowany do nieprzekonanych. Mnie, o manipulacjach Wakefielda nie trzeba przekonywać - cały świat nauki wie, że to co ten człowiek zrobił było po prostu złe i to na bardzo wielu płaszczyznach, ale są tacy, którzy wciąż mają co do tego wątpliwości.

Jednocześnie, czuję się w obowiązku podkreślić, że ta książka nie jest prosta. To prawdziwy i rzetelny reportaż ze śledztwa, a autor nie uchyla się od rozwiewania wszystkich wątpliwości, także tych naukowych, co wymaga od czytelnika bardzo dużej uważności. Plejada nazwisk, wydarzeń czy opisów eksperymentów powoduje, że tę lekturę musimy czytać w sporym skupieniu. Wojna o szczepionki jest zaskakująca, dynamiczna, intrygująca, ale jednocześnie dramatyczna, przykra i druzgocąca.

Chcę wyraźnie podkreślić - wyniki badań Andrew Wakefielda na temat szczepionek nie są prawdziwe (zostały spreparowane pod tezę), a powoływanie się na przekazywane przez niego dane jest równie zgodne z prawdą co teoria płaskiej ziemi. 

To było wcale nie takie małe dziedzictwo ekslekarza bez pacjentów. Na filmach szeroko się uśmiechał i chichotał. Powrót choroby nie był wyłącznie jego winą. Ale tak jak nie można zrobić prochu bez siarki, węgla drzewnego i azotanu potasu tak i on wiedział, że jest kluczowym elementem, który prowadzi do wybuchu.

Niestety, jak już wcześniej wspomniałam, mleko się rozlało. Pomimo wycofania publikacji przez The Lancet, pomimo zrujnowanych karier współpracowników Wakefielda, pomimo tego, że wykonano ogromne, przekrojowe badania nad bezpieczeństwem szczepionek, to tego gigantycznego kłamstwa i jego konsekwencji nie dało się już zatrzymać. Do dziś ta publikacja w The Lancet jest jedną z najbardziej znanych i najszerzej cytowanych, mimo, że obecnie nie jest ona nawet publikacją naukową. Wakefield osiadł w USA gdzie nieprzerwanie nakręca rodziców do inwestycji w swoje oszustwa, szerzy dezinformację i swoje manipulacje robiąc z siebie ofiarę.  

Nie jest to lektura ani prosta, ani szczególnie przyjemna. Nie ukrywam, że mną targały wielkie emocje gdy to czytałam, a drobiazgowo przedstawione tutaj śledztwo było bardzo zagmatwane. Nie mniej, naprawdę warto podjąć to wyzwanie. To niezwykle rzetelny opis jednego z najważniejszych śledztw medycznych w historii.

PS W książce pojawia się też Polska. Częściej niż bym się spodziewała i niż bym chciała.

Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwo Poznańskiemu oraz portalowi BookHunter.pl