Tytuł: Wśród gwiazd
Autor: Brandon Sanderson
Cykl: Skyward
Tom: 2
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020
Liczba stron: 550
Tłumacz: Zbigniew A. Królicki
Kategoria: Fantastyka, fantasy, space opera
Ocena: 9/10Kiedy usłyszałam o premierze drugiej części Skyward wiedziałam, że muszę tą przeczytać teraz, zaraz, natychmiast. Do gwiazd naprawdę mnie oczarowało i chociaż było to pierwsze moje spotkanie z Brandonem Sandersonem to już wiedziałam, że kolejne są absolutnie nieuniknione. Jeśli nie poznaliście pierwszego tomu cyklu Skyward to spieszę poinformować, że jest to fantastyka w klimacie Gwiezdnych wojen, w której główną bohaterką jest nastoletnia Spensa mieszkająca na planecie Detritus.
Po wydarzeniach z poprzedniej części Spensa zaczyna mieć nieco szerszą
perspektywę na to co dzieje się wokół niej. W wyniku nieoczekiwanych wydarzeń wyrusza na szpiegowską misję, która sprawia, że Spin musi zdecydowanie więcej myśleć, a nie tylko
działać, co jest dla niej pewnym wyzwaniem! Na miejscu okazuje się, że
zadanie, które miała wykonać szybko i po cichu jest znacznie bardziej
skomplikowane, a jego stawka z każdym kolejnym dniem rośnie. Spensa musi podejmować trudne decyzje, kluczyć w
politycznych rozgrywkach, zdobywać sojusze i rozpoznawać wrogów. Targana
sprzecznymi uczuciami i mrocznymi myślami szuka też prawdy o sobie i o
tym jak naprawdę wygląda świat poza Detritusem. Niestety z każdą chwilą sytuacja
jest coraz bardziej zagmatwana, a mieszkańcom rodzinnej planety Spin
kończy się czas...
Powinniście wiedzieć, że starałam się. Naprawdę starałam się znaleźć w tej książce jakiekolwiek wady. Czasami Brandon Sanderson wykonywał potencjalnie niebezpieczne fabularne ruchy, a ja myślałam "nooo to zobaczymy jak z tego wybrniesz!". Rozwiązanie za każdym razem mnie satysfakcjonowało. Nie będę ukrywać - taka fantastyka to wielka przyjemność.
Fabularnie nie ma chwili oddechu - akcja jest różnorodna i dynamiczna. Plejada postaci, gatunków, miejsc, wydarzeń może spowodować niewielki
zawrót głowy, ale wszystkiego jest wystarczająco wiele by nie móc
oderwać się od lektury, a jednocześnie na tyle mało, aby się nie
pogubić. Autor nie raz nas zaskakuje, a do tego budzi niesamowite
emocje, chyba nawet jeszcze większe niż w pierwszej części!
Bohaterowie to kolejna mocna strona pana Sandersona. Wszyscy są dosłownie jak żywi - mają swoje tajemnice, lepsze i gorsze dni, rozterki i wątpliwości - i bez najmniejszych problemów wyobrażam sobie identycznych znajomych w rzeczywistym świecie. Na uznanie zasługuje też ich różnorodność - każde z nich ma inne charaktery, umiejętności i doświadczenia, a jednocześnie wszystko to jest bardzo dobrze, realistycznie wyważone. Chociaż przyznaję, że momentami czuć, że bohaterowie są dosyć młodzi, to jednocześnie równoważą to bardzo dojrzałe rozważania o dobru wspólnym. Zdecydowanie widać też ich przemiany wynikające z wydarzeń w cyklu, co uważam za kolejny wielki atut przedstawionej historii. Sama Spensa, choć czasami mamy zupełnie inne zdanie na jakiś temat, nieodmiennie budzi we mnie ciepłe uczucia, a jej relacja ze Straszliwym Ślimakiem i M-Botem jest genialnie rozegrana. Intrygujące są dla mnie jej relacje z innymi bohaterami, zwłaszcza z tymi innych ras i gatunków.
- Ja tylko staram się unikąć zniszczenia - odrzekł M-Bot. - A skoro o tym mowa, to jeśli zabijesz nas oboje, ostrzegam, że będę cię straszył.
- Straszył? - powtórzyłam. - Jesteś robotem. A ponadto, gdyby cię zniszczyli, ja też byłabym martwa, mam rację?
- Mój robotyczny duch straszyłby twojego.
Następną zaletą jest przedstawione w książce uniwersum. Niesamowity i futurystyczny świat Spensy jest pełen zarówno niezwykłych pomysłów jak i całkiem zwyczajnych wydarzeń. Ta mieszanka powoduje, że jest świeżo i zaskakująco, ale nie jest to miejsce kompletnie oderwane od naszych wyobrażeń.
Autor ponownie uchyla nam rąbka tajemnicy na temat starych podań i historii wykreowanego świata, co dowodzi tego, że dobrze przemyślał fabułę, którą nam przedstawia. W drugim tomie cyklu Skyward poznajemy też nowe nacje i regiony, co jest całkiem miłą odmianą po pierwszej części. :)
Autor ponownie uchyla nam rąbka tajemnicy na temat starych podań i historii wykreowanego świata, co dowodzi tego, że dobrze przemyślał fabułę, którą nam przedstawia. W drugim tomie cyklu Skyward poznajemy też nowe nacje i regiony, co jest całkiem miłą odmianą po pierwszej części. :)
Jakby tego było mało, Wśród gwiazd jest wspaniale napisane - płynie się
przez nie błyskawicznie, 550 stron mija tak szybko, że zakończenie jest
zaskoczeniem już chociażby dlatego, że już się pojawia, a przecież przed
chwilą byłam w połowie książki! Język, którym posługuje się autor jest naprawdę bardzo przyjemny, choć z całą pewnością jest pewnym wyzwaniem dla tłumacza, przede wszystkim z powodu sporej liczby nazw własnych. W książce znalazłam trzy literówki - za
każdym razem brakowało pierwszej lub ostatniej litery wyrazu jak np. "Kiedy wleciałyśmy w
ego cień...", więc jak widzicie w żaden sposób nie wpływały na zrozumienie lektury.
Jeśli jeszcze macie wątpliwości czy warto poznać przygody Spensy to niech za najlepszą recenzję służą moje emocje. Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie książki byłam zdruzgotana. Mój partner, który siedział na obok zapytał „Po co czytasz książki, które doprowadzają Cię do takiego stanu?". No właśnie, jak można czytać tak dobre książki, które tak szybko się kończą? Drugi tom Skyward potwierdził moje podejrzenia z poprzedniego naszego spotkania - książki Brandona Sandersona to po prostu gwarancja jakości.
- Czy wszystkie sztuczne inteligencje są takie obrażalskie? - spytałam
- Stworzono nas na obraz i podobieństwo ludzi, abyśmy naśladowali ich działania i emocje.
- Uch. Sama się prosiłam, prawda?
Wśród gwiazd rekomenduję przede wszystkim wielbicielom dobrej fantastyki, tym, którzy nie obawiają się kosmicznego klimatu, abstrakcji i odrobiny techniki, a szukają książki, która porwie ich bez reszty. Ogromnie polecam!
PS Wśród gwiazd otrzymałam do recenzji w ebooku, niestety jego forma
była co najmniej dziwna. PDF, który po przerzuceniu na formaty .epub lub
.mobi całkowicie mi się wykrzaczał. Jakby tego było mało, na środku
strony miałam dosyć spory szary napis ZYSK i SK-A WYDAWNICTWO. Nie wiem
kto wpadł na ten pomysł, ale ewidentnie komuś tu zabrakło i pomyślunku, i
zwykłej ludzkiej życzliwości, bo na czytniku, kiedy wszystko jest w
odcieniach szarości, taki duży szary napis na środku po prostu odbierał radość z
lektury. Szanowne Wydawnictwo - dziękuję za to, że podarowaliście mi
egzemplarz recenzencki naprawdę wymarzonej lektury, ale jest mi przykro. Jeśli macie obawy co do
mojej uczciwości (choć NIGDY nie dałam do tego powodu!) to następnym
razem można np. na pierwszych stronach dodać informację czyj był to
egzemplarz albo podesłać format zabezpieczony znakiem wodnym - wtedy ja
mogłabym normalnie czytać, a Państwo spać spokojnie.
Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka oraz portalowi Bookhunter.pl
| Do gwiazd | Wśród gwiazd |