Tytuł: Słonecznik/Bliżej słońca
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2006
Liczba stron: 328
Tłumacz: Dorota Kaczor
Kategoria: Literatura obyczajowa, romans
Ocena: 7/10
Słonecznik (w późniejszych wydaniach Bliżej słońca) Richarda Paula Evansa jest jedną z tych odprężających książek, które być może nie są wymarzoną lekturą do wielokrotnego czytania, ale z pewnością w trudniejszym momencie życia podniesie Cię na duchu.
Paula Cooka poznajemy w Boże Narodzenie. Młody lekarz, ma bardzo bardzo ciężki dzień. Christine Hollister spotykamy cztery lata później na tydzień przed jej ślubem, o którym marzy od kiedy skończyła 10 lat. Wydarzenia jednego dnia wywołują kaskadę konsekwencji. W efekcie jakiś czas później los sprawia, że spotykają się w dość niespotykanych okolicznościach w mieście Cuzco w Peru. Kolejne zdarzenia i przypadki powodują, że Christine i Paul muszą stawić czoła nie tylko zajściom, które sprawiły, że są w Peru, ale także zastanowić się jak wyobrażają sobie przyszłość.
Książka jest pełna uroku, który oczaruje każdego. To nic, że treść jest chwilami przewidywalna, a zakończenie dość oczywiste. Całość tworzy naprawdę zgrabną i przyjemną historię. Nie jest to też romansidło jakich wiele, autor chętnie wplata wiadomości z innych dziedzin, a opisy Peru są całkiem obrazowe i jest ich w sam raz tyle, żeby było ciekawie. Choć okładka szumnie zapowiada opowieść o wierze i poświęceniu ja się pod tym nie podpisuje.
Z wewnętrznej kieszeni wyciągnęła bransoletkę, kucnęła i zapięła ją wokół nogi łóżka.
- A co to? – spytała Jessica
- Mówili żeby przywieść obroże przeciwpchelne.
Jessica wybałuszyła oczy.
- To nie wygląda jak obroża przeciwpchelna.
Podeszła bliżej.
- Była brzydka. Ponaklejałam kryształy górskie.
To wspaniała opowieść o miłości, właśnie taka z obrożami przeciwpchelnymi, grupą pełnych życia sierot i uroczą przyjaciółką głównej bohaterki. Zgadzam się jednak, że jest to opowieść o nadziei, choć nie wiem czy w tym sensie w jakim chcieli by wydawcy. Dla mnie jest to opowieść o tym, że nie warto katować się wydarzeniami przeszłości, mieć nadziei, że coś się samo zmieni, czy mieć nadziei, że wszystko wróci do wcześniejszego stanu. Lepiej otworzyć się na nowe i do tego nie mieć szczególnych oczekiwań. W odpowiednim momencie wydarzy się to co się po prostu ma zdarzyć. Skoro zdarzenia z jednego dnia, tak jak w przypadku historii Christiny i Paula, mogą sprawić, że tracimy wiele rzeczy i osób, które są dla nas wyjątkowe, to może warto przypomnieć sobie, że tak samo wydarzenia jednego dnia mogą nam przynieść wyjątkowe rzeczy i osoby, może nawet na resztę życia.
Także spotkanie z dziećmi sierocińca "El Girasol", co oznacza po prostu "Słonecznik", pokazuje jak różnie się w życiu układają drogi. Jeśli uważamy, że ciężko nam się żyje powinniśmy pomyśleć o tych dzieciach. Jednocześnie znowu pojawia się dwoista struktura spojrzenia na jedno i to samo wydarzenie. Dzieci miały w życiu pecha czy szczęście? Pecha, bo nie bez powodu trafiły do Słonecznika, a szczęście, bo.. trafiły do Słonecznika – ośrodka, w którym opiekunowie kochają dzieci i chcą dla nich wszystkiego co najlepsze.
Bardzo przyjemna jest także forma książki - pomiędzy rozdziałami możemy znaleźć kartki z pamiętnika Paula Cooka, a dwa rozdziały stanowią opowieść o tym w jaki sposób autor opisaną historię poznał.
Według mnie książka wspaniale nadaje się na prezent. Nawet z nowym tytułem Bliżej słońca. :D Polecam ją każdemu, to naprawdę przyjemna i czarująca lektura, bo Słonecznik doskonale pokazuje prawdziwość stwierdzenia, że choć jedne drzwi się w naszym życiu zamykają, to inne jednocześnie się otwierają.
Paula Cooka poznajemy w Boże Narodzenie. Młody lekarz, ma bardzo bardzo ciężki dzień. Christine Hollister spotykamy cztery lata później na tydzień przed jej ślubem, o którym marzy od kiedy skończyła 10 lat. Wydarzenia jednego dnia wywołują kaskadę konsekwencji. W efekcie jakiś czas później los sprawia, że spotykają się w dość niespotykanych okolicznościach w mieście Cuzco w Peru. Kolejne zdarzenia i przypadki powodują, że Christine i Paul muszą stawić czoła nie tylko zajściom, które sprawiły, że są w Peru, ale także zastanowić się jak wyobrażają sobie przyszłość.
Książka jest pełna uroku, który oczaruje każdego. To nic, że treść jest chwilami przewidywalna, a zakończenie dość oczywiste. Całość tworzy naprawdę zgrabną i przyjemną historię. Nie jest to też romansidło jakich wiele, autor chętnie wplata wiadomości z innych dziedzin, a opisy Peru są całkiem obrazowe i jest ich w sam raz tyle, żeby było ciekawie. Choć okładka szumnie zapowiada opowieść o wierze i poświęceniu ja się pod tym nie podpisuje.
Z wewnętrznej kieszeni wyciągnęła bransoletkę, kucnęła i zapięła ją wokół nogi łóżka.
- A co to? – spytała Jessica
- Mówili żeby przywieść obroże przeciwpchelne.
Jessica wybałuszyła oczy.
- To nie wygląda jak obroża przeciwpchelna.
Podeszła bliżej.
- Była brzydka. Ponaklejałam kryształy górskie.
To wspaniała opowieść o miłości, właśnie taka z obrożami przeciwpchelnymi, grupą pełnych życia sierot i uroczą przyjaciółką głównej bohaterki. Zgadzam się jednak, że jest to opowieść o nadziei, choć nie wiem czy w tym sensie w jakim chcieli by wydawcy. Dla mnie jest to opowieść o tym, że nie warto katować się wydarzeniami przeszłości, mieć nadziei, że coś się samo zmieni, czy mieć nadziei, że wszystko wróci do wcześniejszego stanu. Lepiej otworzyć się na nowe i do tego nie mieć szczególnych oczekiwań. W odpowiednim momencie wydarzy się to co się po prostu ma zdarzyć. Skoro zdarzenia z jednego dnia, tak jak w przypadku historii Christiny i Paula, mogą sprawić, że tracimy wiele rzeczy i osób, które są dla nas wyjątkowe, to może warto przypomnieć sobie, że tak samo wydarzenia jednego dnia mogą nam przynieść wyjątkowe rzeczy i osoby, może nawet na resztę życia.
Także spotkanie z dziećmi sierocińca "El Girasol", co oznacza po prostu "Słonecznik", pokazuje jak różnie się w życiu układają drogi. Jeśli uważamy, że ciężko nam się żyje powinniśmy pomyśleć o tych dzieciach. Jednocześnie znowu pojawia się dwoista struktura spojrzenia na jedno i to samo wydarzenie. Dzieci miały w życiu pecha czy szczęście? Pecha, bo nie bez powodu trafiły do Słonecznika, a szczęście, bo.. trafiły do Słonecznika – ośrodka, w którym opiekunowie kochają dzieci i chcą dla nich wszystkiego co najlepsze.
Bardzo przyjemna jest także forma książki - pomiędzy rozdziałami możemy znaleźć kartki z pamiętnika Paula Cooka, a dwa rozdziały stanowią opowieść o tym w jaki sposób autor opisaną historię poznał.
Według mnie książka wspaniale nadaje się na prezent. Nawet z nowym tytułem Bliżej słońca. :D Polecam ją każdemu, to naprawdę przyjemna i czarująca lektura, bo Słonecznik doskonale pokazuje prawdziwość stwierdzenia, że choć jedne drzwi się w naszym życiu zamykają, to inne jednocześnie się otwierają.