Strony

piątek, 15 kwietnia 2016

Wesele




Wesele

Teatr Polski 

w Warszawie

 

Na podstawie: „Wesele” Stanisław Wyspiański

Reżyser: Krzysztof Jasiński




Aktorzy:
Gospodarz/ Wernyhora: Dominik Łoś
Gospodyni: Joanna Trzepiecińska
Pan Młody/Hetman: Szymon Kuśmider
Panna Młoda: Lidia Sadowa
Dziennikarz/Stańczyk: Jarosław Gajewski
Czepiec/Upiór: Piotr Cyrwus
Poeta/Rycerz: Krzysztof Kwiatkowski
Żyd: Jerzy Szejbal
Rachela: Natalia Sikora
Maryna: Ewa Makomaska
Jasiek: Paweł Krucz


W końcu przyszedł długo wyczekiwany dzień kolejnej sztuki teatralnej. Od pewnego czasu miałam chęć na klasyk – z pomocą przyszedł mi Teatr Polski. Wesele Wyspiańskiego to trudna lektura. Niezbędny do jej poznania jest dobry i chcący nauczyć nauczyciel lub samozaparcie w samodzielnym poszukiwaniu prawdy. Całe szczęście ja właśnie takiego nauczyciela w liceum miałam i za Weselem przepadam, a nawet sporą część znam na pamięć. Jest jednak jedno ale. Jestem fanką teatru tak nowoczesnego jak i klasycznego. Jestem jednak zdecydowaną antyfanką mieszania, tworzenia śródtworów i półśrodków. Dlatego Teatr Polski wydawał mi się bezpieczny – wierzyłam, że mnie nie zaskoczy, ja wiem na przykład rapowaniem tekstu, strojami z dyskoteki i tym podobnymi.





Zatem gdy zgasły światła szykowałam się na ucztę. I rzeczywiście – stroje tradycyjne, aktorzy cytujący Wesele. Wielkie przeszklone drzwi w starym stylu. Byłam zadowolona.

 




Jakież było moje zdziwienie gdy z głośników na kilkanaście sekund wypłynęła piosenka Donatana i Cleo „My Słowianie”. Po chwili kolejne tego typu nowinki. W przerwie jeszcze raz spojrzałam na zapowiedź muzyki – nazwiska Wodecki, Grechuta czy Hilarowicz nijak nie współgrały z tym co co jakiś czas słyszałam. Owszem – raz po raz pojawiały się tony, które jak najbardziej do klimatu Wesela pasowały, ale od niektórych piosenek, akurat w tym miejscu, więdły mi uszy.

Bezwłosa Rachela także nie przypadła mi do gustu. O ile się orientuję, aktorka zmieniła po prostu swój prywatny image, ale niestety, nie tak sobie wyobrażałam tę bohaterkę. W najgorszym razie byłaby długonogą blondynką. Ale nie łysą.

Podobnie zakończenie było dla mnie niezbyt miłą niespodzianką. Światło stroboskopowe absolutnie nie pasowało do mojego wyobrażenia o Weselu i nikt ani nic mnie nie przekona, że taki romans mógłby się udać.

No dobrze, ale co z zaletami?
Obsada sztuki była dobra. Doskonale znali Wesele, wraz ze wszystkimi językowymi trudnościami. Gdybym miała jednak wskazać najlepsze postacie spektaklu byłaby to Joanna Trzepiecińska doskonale grająca Gospodynię oraz.. Piotr Cyrwus w roli Czepca. Pana Piotra Cyrwusa kojarzę raczej ze spokojnymi rolami, a tymczasem jako narwaniec skłonny do bitki był nadzwyczajnie przekonujący.

Dobrym kawałkiem roli poczęstował nas też pan Jerzy Szejbal, ale bez zaskoczenia – doskonały aktor zrobił co trzeba. Nic więcej, nic mniej. Nie oglądałam wersji z Andrzejem Sewerynem, więc mogę mieć tylko nadzieję, że jego rola była perfekcyjna w każdym calu, aczkolwiek moim zdaniem pan Dominik Łoś bardzo dobrze zagrał rolę Gospodarza. Przyjemnie oglądało się role Pana i Panny młodej oraz Dziennikarza. Natomiast zawiedziona jestem bardzo ważną w Weselu rolą Poety. Aktor mnie nie oczarował. Nawet kiedy wydawało mi się, że zaczyna iskrzyć, niestety okazywały się to złudne nadzieje. Jestem tym rozczarowana, bo w spektaklu panu Poecie przypadła całkiem spora część czasu.

Ciekawostką jest natomiast rola Jaśka. Niezbyt obszerna w książce, jeszcze skrócona w sztuce, ale ostatnie kluczowe sceny zostały zachowane. I tutaj aktor dał naprawdę bardzo dobry popis umiejętności, które bardzo mi się spodobały.

Co się zaś tyczy treści.. Zaskoczenia nie będzie. Na szczęście. 


Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,

Podsumowując – liczyłam na klasykę w dobrym wykonaniu. Tymczasem i z klasyką bywały problemy, i z dobrym wykonaniem. Trochę jestem tym zasmucona. Jednak mimo umiarkowanego porywu serca cudownie było posłuchać oryginału Wesela, z odpowiednią wymową i perfekcyjnie zapamiętanymi kwestiami. Miód w moje serce. Przynajmniej w tych momentach kiedy nie było szalonej muzyki z ostatnich 10 lat.