Strony

sobota, 21 sierpnia 2021

Słodko-gorzka opowieść o prawdziwym życiu czyli „W dobre ręce" Marzanna Lewandowska


Tytuł: W dobre ręce
 
Autor: Marzenna Lewandowska

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2021
Liczba stron: 218
Kategoria: Literatura dla dzieci
Ocena: 8/10







Głównym bohaterem książki pani Lewandowskiej jest ośmioletni Kubuś Malik, który trafił pod opiekę swojej starszej siostry po tragicznej śmierci ich rodziców. To wydarzenie zmusiło chłopca do przeprowadzki się do Kowali, gdzie jego owdowiała siostra Dominika jest bibliotekarką. Oboje muszą się odnaleźć w nowej sytuacji, a Kubuś przy okazji rozpoczyna naukę w nowej szkole, więc wyzwań przed nimi jest całkiem sporo. Na kartkach W dobre ręce możemy dowiedzieć się jak im poszło, jak Kuba odnalazł się w nowej szkole w Kowalach, poznajemy przyjaciół, ale i nieprzyjaciół, Kuby.

W zasadzie książka Marzenny Lewandowskiej trafiła do mnie przypadkiem. W dobre ręce jest co prawda skierowane do znacznie młodszego czytelnika niż ja, ale od pierwszego wejrzenia miałam przeczucie, że odnajdę wspólny język z tą pozycją. W 2019 roku została ona nagrodzona II miejscem w konkursie "Książka przyjazna dzieciom", który jak możemy przeczytać w blurbie "(...) wyłania najlepsze polskie książki dla dzieci, przybliżające tematykę tradycji, historii, sztuki, wartości regionalnych charakterystycznych dla poszczególnych obszarów i miejscowości Polski."

Okazało się, że miałam lepsze wyczucie niż sądziłam, bo to właśnie językowa warstwa książki urzekła mnie najmocniej. Oczarowało mnie słownictwo, które tak dobrze znam z dziecięcych lat, bowiem chociaż urodziłam się i mieszkam w Warszawie, to moje korzenie sięgają okolic miasteczka, w którym rozgrywa się historia opisana przez panią Lewandowską. Moje serce niejednokrotnie zabiło z tego powodu szybciej, a autorka zdobyła moje wielkie uznanie, bo takiego słownictwa nie widziałam w literaturze od lat. Uważam, że zdecydowanie zasłużyła na otrzymane wyróżnienie!

czwartek, 19 sierpnia 2021

Cytat tygodnia

Śmierć czło­wie­ka jest jak upa­dek pań­stwa po­tęż­ne­go,
Któ­re mia­ło bit­ne ar­mie, wo­dzów i pro­ro­ków,
I por­ty bo­ga­te, i na wszyst­kich mo­rzach okrę­ty,
A te­raz nie przyj­dzie ni­ko­mu z po­mo­cą, z ni­kim nie za­wrze przy­mie­rzy,

Bo mia­sta jego pu­ste, lud­ność w roz­pro­sze­niu,
Oset po­rósł jego zie­mie kie­dyś da­ją­cą uro­dzaj,
Jego po­wo­ła­nie za­po­mnia­ne, ję­zyk utra­co­ny,
Dia­lekt wio­ski gdzieś da­le­ko w nie­do­stęp­nych gó­rach.

- Upadek, Czesław Miłosz -

wtorek, 17 sierpnia 2021

Inkub i nimfa w natarciu czyli „Śmiertelne zaklęcie" Annette Marie

 

Tytuł: Śmiertelne zaklęcie

Autor: Annette Marie

Cykl: Trylogia Mistrza magii
Tom: 2
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2021
Liczba stron: 392
Tłumacz: Grzegorz Gołębski
Kategoria: Fantastyka, urban fantasy
Ocena: 6/10
 

 

Po pierwszą część tego cyklu czyli Mroczny wymiar sięgnęłam z polecenia - czas spędzony z książką miał być przyjemną odmianą i odprężającą chwilą w świeżym uniwersum fantastycznym. W przygodę zabrała mnie nimfa Clio, która pochodzi z Nadziemskiej rodziny królewskiej, ale tymczasowo zamieszkuje Ziemię. Na prośbę przyrodniego brata udaje się ona do Podziemia by wykraść wojenną magię dość potężną, aby mogła wspomóc królestwo w nadciągającej wojnie i wreszcie wrócić do domu. Zadanie jest skrajnie niebezpieczne i od samego początku ma niewielkie szanse powodzenia, ale Clio jest zdeterminowana. Niestety jej wizyta w Podziemiu przybiera całkowicie nieoczekiwany obrót, a na drodze nimfy staje niezwykle uzdolniony inkub, który już raz pokrzyżował jej plany. Ostatecznie historia kończy się zwrotem akcji, który zmusza inkuba i nimfę do dramatycznej ucieczki i dalszej współpracy. Finalnie, pomimo pewnych niedociągnięć, rzeczywiście lektura była świetną rozrywką! Bardzo spodobali mi się niekonwencjonalni bohaterowie i intrygujący świat Podziemia, Nadziemia i Ziemi, za to najwięcej wątpliwości budziła we mnie główna bohaterka oraz przewidywalne rozwiązania fabularne. Dlatego postanowiłam sprawdzić jak Annette Marie poradzi sobie z drugim tomem tej historii. Jaka będzie Clio? Czy przestanie wciąż podziwiać Lirę? Czy fabuła mnie bardziej zaskoczy? Dzięki księgarni Taniaksiazka.pl mogłam to sprawdzić i przeczytać Śmiertelne zaklęcie!

Ku mojemu zdumieniu, muszę przyznać, że Śmiertelne zaklęcie sprawiło mi pewną niespodziankę. Fabularnie kontynuujemy wątek ucieczki Clio i Liry z Podziemia oraz pościg za ukradzionym SIKOR-em - zaklęciem, które jest jednocześnie śmiertelnie niebezpieczną bronią. Niestety, inkubowi i nimfie szczęście, zwłaszcza do sprzymierzeńców, raczej nie sprzyja, co sprawia, że co i rusz pakują się w tarapaty. Mimo to ostatecznie przedostają się do Nadziemia, pięknego chociaż skrajnie niebezpiecznego świata Clio... Jednak nimfa coraz lepiej rozumie, że prawdziwe zagrożenie może się czaić w postaci inkuba, do którego zaczyna żywić uczucia.

- Człowiek czy daemon, słaby czy silny, każdy krwawi tak samo. I każdego można zabić. - Ash odwrócił się - Zwłaszcza jeśli się w niego wrazi kawał stali.

sobota, 14 sierpnia 2021

Bardzo ograniczony punkt widzenia czyli „Matematyczność przyrody" Józefa Życińskiego i Michała Hellera


 

Tytuł: Matematyczność przyrody

Autor: Józef Życiński, Michał Heller

Wydawnictwo: Petrus
Data wydania: 2010
Liczba stron: 160
Kategoria: Literatura naukowa
Ocena: 5/10

 

 

 

W minionym semestrze miałam przyjemność uczestniczyć w zajęciach z filozofii nauk ścisłych. Było to wspaniałe doświadczenie, nawet jeśli często wykraczające poza moje możliwości zrozumienia z powodu zaawansowanego aparatu matematycznego typowego dla czystej matematyki. Czułam wielką inspirację, każdego tygodnia poszerzałam swoje horyzonty i za każdym razem czułam, że się rozwijam. "Na fali" tego doświadczenia postanowiłam przeczytać książkę Matematyczność przyrody prof. Józefa Życińskiego i prof. Michała Hellera. Niestety, lektura zgasiła mnie jak woda płomień świecy. 

czwartek, 12 sierpnia 2021

Cytat tygodnia

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kochasz, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.

Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.

I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.

A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.

I to, że miłość, a nie taka,
I to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to że płacz, a tak cielesny.

I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.

I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,

a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szybą jak ze stali
i nie doznani miną, miną.

I przejdą deszcze, zetną deszcze,
jak kosy ciche, i bolesne,
i cień pokryje, cień omyje.

A tak kochając, walcząc, prosząc
stanę u źródeł - studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc;
jak pies pod pustym biczem głosu.

Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,

Że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam, ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.


- Deszcze, Krzysztof Kamil Baczyński -

niedziela, 8 sierpnia 2021

Między sztuką a fantastyką czyli zmiana perspektywy po wystawie Zdzisława Beksińskiego



Wczoraj wybrałam się z Mamą na wystawę w obrazów (i grafik/fotomontaży) Zdzisława Beksińskiego w warszawskim Koneserze. Muszę przyznać, że nie mogłam się tego wyjścia doczekać - pandemia i nasze napięte do granic grafiki nie dawały ostatnio zbyt wielu okazji do takich kulturalnych wyjść, a to zawsze wielka przyjemność. Dodatkowym atutem wyjścia była moja pierwsza wizyta w Koneserze (jest to dawna Warszawska Wytwórnia Wódek na Szmulkach na Pradze Północ) od czasu gruntownej przebudowy z kompleksu przemysłowego w kompleks mieszkaniowo-biurowo-kulturalno-rozrywkowy. Z dawnym praskim Koneserem łączy mnie mnóstwo wspomnień więc byłam bardzo ciekawa efektów tej przemiany. Z drugiej strony, prawdę mówiąc nie byłam pewna na ile obrazy pana Beksińskiego do mnie przemówią, nie jestem wielbicielką sztuki niepokojącej/psychodelicznej, a to najczęściej właśnie tak tę wystawę mi reklamowano.

czwartek, 5 sierpnia 2021

Cytat tygodnia

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy. 

- Nic dwa razy. Wybór wierszy, Wisława Szymborska -

wtorek, 3 sierpnia 2021

Horror norweskiego ekstremizmu czyli „Jeden z nas. Opowieść o Norwegii" Åsne Seierstad


Tytuł: Jeden z nas. Opowieść o Norwegii


Autor: Åsne Seierstad

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2015
Liczba stron: 563
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Kategoria: Literatura faktu
Ocena: 10/10

 

 

W tym roku, dokładnie 22 lipca, minęło 10 lat od zamachów w Oslo i na norweskiej wyspie Utøya. 

Większość z nas pamięta te wydarzenia, które od pierwszej wiadomości budziły ogromnie dużo emocji. Trudno było uwierzyć, że norweska stolica jest miejscem jakiegokolwiek ataku, w końcu to nie USA czy Afganistan, prawda? Później zaczęły się spekulacje, że to pewnie islamscy terroryści albo Libijczycy, których przywódca groził zemstą krajom, które brały udział w zamachach w Libii. W dodatku zamach miał miejsce w okolicach budynków rządowych, w tym biura premiera, więc w całym tym zamieszaniu nawet nie od razu było wiadomo jak wygląda sytuacja z ofiarami śmiertelnymi. 

Po nieco ponad dwóch godzinach media zmieniły paski, donosząc o kolejnym zamachu, tym razem na wyspie. Szybko wyszło na jaw, że na Utøyi odbywał się letni obóz politycznej młodzieżówki. Wtedy dreszcze przerażenia mieliśmy już chyba wszyscy, nietrudno było się domyślić, że mogły zginąć dzieci. Okazało się jednak, że tego jak okrutne wydarzenia miały miejsce na wyspie nie przewidział nikt.

Ostatecznie ten akt terroru przypłaciło życiem 77 osób, a setki zostało rannych, w tym część bardzo ciężko. Zdrowie i życie odebrał im jeden człowiek, 32-letni Norweg Anders Behring Breivik. To był moment, w którym cały świat zamarł - jak to możliwe, że jeden człowiek spowodował śmierć tak wielu osób, w tym dzieci, w dwóch zamachach, które odbywały się jeden po drugim, a jakby tego mało nie należał do żadnej islamskiej bojówki, w ogóle nie był obcokrajowcem, a rodowitym Norwegiem?!

Opiekować się to znaczy również nie zapominać.