Strony

niedziela, 31 stycznia 2016

Pitbull. Nowe porządki.

W życiu nie spodziewałabym się, że ten film wywoła taką dyskusję w Internecie. 
Z powodu zbliżającej się sesji zakupiłam bilety na dwa dni po premierze, co akurat było zupełnie nieplanowane.
Dzień wcześniej obejrzałam pierwszą część, która była niezła, ale prawdę powiedziawszy, nie powaliła mnie. Dobrzy aktorzy - Gajos, Grabowski, Stroiński, Dorociński, Jankowska, Cieślak czy Rosati to nazwiska, które zwykle są gwarantem dobrego filmu. Tak było i tym razem, ale film był przeciętny i jak dla mnie nic więcej. Trochę niepewnie w sobotni wieczór pojawiłam się w Kinie Praha i w tłumie zajęłam swoje miejsca. Jak zawsze podczas reklam zakodowałam, że mam kolejne 10 filmów, które "muszę zobaczyć" po czym rozpoczął się seans.
Nowe porządki akurat zrobiły na mnie wrażenie. Nie chodzi tylko o kreacje aktorskie, które oceniam bardzo wysoko. To jest dobrze zrobiony film. Przejmujący, brutalnie rzeczywisty. Jak na warszawiankę przystało, setki razy miałam "ale ja znam to miejsce!", a chwilę później gdy widziałam kolejne sceny robiło mi się słabo. Wiedziałam, że był czas kiedy tak było. Ale to był czas kiedy nie byłam zbyt świadoma tego co to właściwie w praktyce oznacza. Mafia trzymająca na smyczy cały mokotów czy ursynów, układająca się z policjantami, mająca wszędzie wtyki, mafia, której donoszą ludzie przez tę samą mafię dręczeni i zastraszani.
Patryk Vega mnie przekonał do swojej wizji, uwierzyłam w nią jak dziecko i zapadła mi dość głęboko w pamięć. Choć jego wyobrażenie jest straszne
Praktycznie wszyscy aktorzy byli bardzo dobrzy, choć nie w sposób nie wyróżnić Piotra Stramowskiego grającego głównego bohatera, Bogusława Lindę (internet zalały w ostatnich dniach spekulacje o najlepszych, najgorszych, wzlotach, upadkach Lindy i jak do tego ma się Pitbull więc ocenę pozostawiam lepszym znawcom, dla mnie jednak był fenomenalny) i Agnieszka Dygant. Agnieszka Dygant miała bardzo trudne zadanie. Kobieta która na codzień gra dobrą nianię czy adwokat Agatę musiała przemienić się o 180 stopni. Poradziła sobie z tym wyśmienicie, szczególnie w przedostatniej scenie oniemiałam, tak dobrze zagrała. Nie powiem, że do cna wyrzuciłam z pamięci obraz ciepłej, kochanej salowej Mariolki z "Na dobre i na złe", które tyle razy oglądałam z babcią, ale dla mnie Agnieszka Dygant jest jedną z mocniejszych stron tego filmu.

Czy warto pójść na niego do kina? 
Ja wiem.. Robi wrażenie, ale tu akurat rozmiar ekranu chyba nie ma większego znaczenia. Po prostu w kinie lepiej się przeżywa.
Czy warto go zobaczyć? 
Zależy co kto lubi.
Czy trzeba zobaczyć pierwszą część?  
No więc, niepopularnie powiem tym razem nie. Na nic mi się nie przydała poprzednia część prócz rozpoznania trzech znajomych twarzy. Niczego to nie wniosło do tematu. 

W kinie widziałam rodziców z dziećmi. Moje zdanie jest takie: Film nie nadaje się dla dzieci. Naprawdę.

sobota, 30 stycznia 2016

„Ponad 100 sposobów na pamięć” praca zbiorowa



Tytuł: Ponad 100 sposobów na pamięć
 
Autor: Praca zbiorowa

Wydawnictwo: Agora SA
Data wydania: 2015
Liczba stron: 215
Kategoria: Poradniki
Ocena: 8/10




Czy książka będzie na temat? – zastanawiałam się trzymając ją w rękach, w księgarni.
Obawiałam się, że nieduża książka, o obiegowo przez nas nazywanej „pamięci”, do której wpakowano diety, ćwiczenia sportowe i tym podobne musi zgubić zamysł główny i wpaść w tematy sztampowe lub poboczne. Podobnie obawiałam się, że będzie zwyczajnie nudna, a ćwiczeniem będzie sześć sztuk sudoku, dwie krzyżówki i jedna jolka.
Zatem uspokajam – moje obawy były w 100% nieuzasadnione, książka jest jak najbardziej ciekawa i na temat.

środa, 27 stycznia 2016

Dlaczego nowe Gwiezdne Wojny „dają radę”?





Części: 
        IV - Nowa Nadzieja (1977), V - Imperium Kontratakuje (1980), VI - Powrót Jedi (1983)
          I - Mroczne Widmo (1999), II - Atak Klonów (2002), III - Zemsta Sithów (2005)
       VII - Przebudzenie mocy (2015)

Reżyserzy: części IV, I, II, III - George Lucas, część V - Irvin Kershner, część VI - Richard Marquand, część VII - J.J. Abrams

Gwiezdne Wojny to saga, którą znają chyba wszyscy. Owszem, nie każdy oglądał, ale każdy zna nazwisko Skywalker, Darth Vadera, R2-D2 czy inne postacie. Nie każdy jednak wie, że Star Wars to także jeden z największych, jeśli nie największy, sukces komercyjno – reklamowy. Film to wierzchołek góry lodowej, bo na Star Wars można zarobić milion razy tyle, co rynek udowadnia nam z każdym kolejnym filmem. 

Zawsze marzyłam o maratonie Gwiezdnych Wojen, bo owszem jakieś części oglądałam, ale nie wszystkie, główne wątki i owszem kojarzyłam, ale w dowolnej, niekoniecznie właściwej kolejności. Zbierałam się do tego tyle lat, że w końcu powstała nowa VII część sagi, a jednocześnie pierwsza część trzeciej trylogii. Mimo to, poszłam w zaparte, że najpierw maraton wszystkich poprzednich części, a dopiero potem wydam 30zł na kino. Jak powiedziałam tak uczyniłam i zaraz po sylwestrze w dwa dni obrobiliśmy wszystkie sześć filmów. 

Mogę Wam powiedzieć, że był to doskonały pomysł. Okazało się, że z młodości niewiele w głowie zostało, a i teraz inaczej się te filmy ogląda niż przed laty. 

Tak czy inaczej, po takim maratonie, nowa część była prawdziwym przebudzeniem mocy! Ale czy zrobiła na mnie takie wrażenie jak poprzednie?

czwartek, 21 stycznia 2016

„Klapsa czy konferencja” Joanna Jakubowicz, Magdalena Ponagajbo, Joanna Dziurewicz, Paulina Sieniarska



Tytuł: Klapsa czy konferencja, Czyli o tym jak jeść i nie zostać zjedzonym

Autorzy: 
Joanna Jakubowicz, 
Magdalena Ponagajbo, 
Joanna Dziurewicz, 
Paulina Sieniarska


Wydawnictwo: BONOBO
Data wydania: 2008
Liczba stron: 80
Kategoria: książka kucharska
Ocena: 8/10

Klapsa czy konferencja to zabawna książka kucharska (już sam podtytuł sugeruje, że autorki mają poczucie humoru), o oryginalnych przepisach, w ciekawej i przejrzystej formie, skierowana raczej do ludzi gustujących przynajmniej od czasu do czasu w zdrowszej żywności.

Od razu zastrzegam - piszę z punktu widzenia zwykłego szarego czytelnika, początkującego gotującego, który NIE CHCE zostać kucharzem. Nie wypróbowałam wszystkich przepisów umieszczonych w książce, ale wiele z nich owszem i naprawdę nigdy się na nich nie zawiodłam.

Klaps! 50 twarzy Greya



Klaps! 50 twarzy Greya

Teatr Polonia w Warszawie
  
Na podstawie: „50 twarzy Greya” E. L. James.
  
Reżyserzy: J. S. Blair, I. M. MacIntyre, J. A. Millan, S. A. Moran, C. J. Munch, A.M. Scheffler, I.P. Whalen
  
Za wersję polską odpowiedzialni są:
reżyser John Weisgerber 
tłumacz Bartosz Wierzbięta.
  
Aktorzy: Magdalena Lamparska, Marta Walesiak i Mateusz Damięcki


Spektakl obejrzałam w Teatrze Polonia w grudniu 2015.

Klaps! 50 twarzy Greya to absolutnie fenomenalna parodia książki „50 twarzy Greya” autorstwa E. L. James.

Reżyserzy J. S. Blair, I. M. MacIntyre, J. A. Millan, S. A. Moran, C. J. Munch, A.M. Scheffler, I.P. Whalen podeszli do tematu z niezwykłym poczuciem humoru i stworzyli sztukę, która zasługuje na ogromne uznanie. W efekcie ich pracy mogłam obejrzeć spektakl w Warszawie, w reżyserii Johna Weisgerbera i tłumaczeniu Bartosza Wierzbięta.

Jak już napisałam fabuła spektaklu zawiera się w tytule sztuki – to parodia 50 twarzy Greya.
W jaki sposób przedstawiona?
Tego Wam nie zdradzę, bo to właśnie nadaje tak zabawny charakter przedstawieniu. Pomysł nie jest może nietypowy ale tutaj sprawdził się, według mnie, wspaniale.
Moje wrażenia?
Spektakl sprawił, że kilka razy płakałam ze śmiechu. Sztuka jest naprawdę wspaniała, lekka i prawdziwie zabawna. Przysięgam – po wyjściu brzuch bolał mnie ze śmiechu.

Nie można jednak zapomnieć, że owszem ogromna w tym zasługa scenariusza ale i fantastycznej obsady. W tej sztuce grają tylko trzy osoby: Magdalena Lamparska, Marta Walesiak i Mateusz Damięcki, a każde z nich tworzy na scenie absolutne cuda.

środa, 20 stycznia 2016

„PS. Kocham Cię” Cecelia Ahern


Tytuł: PS. Kocham Cię
 
Autor: Cecelia Ahern

Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2009
Liczba stron: 456
Tłumacz: Monika Wiśniewska
Kategoria: Literatura obyczajowa
Ocena: 7/10





Kiedy wyjeżdżamy na dłuższy czas, dbamy o to aby się dobrze spakować, wziąć ze sobą odpowiednią liczbę książek, pozałatwiać takie formalności jak rachunki, zadbać o to aby ktoś zaopiekował się naszym zwierzakiem czy podlał kwiatki. Drugiej połowie pomarańczy dajemy buziaka, uspokajamy i pełni wyczekiwania i napięcia wyjeżdżamy. Podczas wyjazdu piszemy smsy, listy, na czatach, na forach społecznościowych, dzwonimy, mailujemy, słowem robimy wszystko, aby jak najczęściej mieć kontakt i uczestniczyć w życiu kogoś kogo kochamy. Co by się jednak stało gdyby było to niemożliwe?

Holly to główna bohaterka, której nie można nie polubić i którą wbrew wszystkiemu spotyka coś bardzo złego, niesprawiedliwego, dramatycznego aż wreszcie tragicznego. Kiedy jej ukochany mąż Gerry umiera, Holly jest załamana. On odszedł, a ona została. Tutaj. Ze wszystkim. Bez pracy, bez dzieci, z zakręconą rodziną i dwiema przyjaciółkami. 

Okazuje się jednak, że Gerry przed swoim ostatnim wyjazdem w życiu zastanowił się jak będzie się czuła jego żona po jego odejściu. 

W związku z tym realizuje projekt - listę. Dalej obserwujemy więc jak Holly próbuje odzyskać równowagę w swoim życiu, zapełnić pustkę i nauczyć się żyć na nowo z Gerrym w sercu, ale bez Gerrego tutaj na ziemi.

I po raz kolejny obudził ją telefon od zatroskanego przyjaciela albo członka rodziny. Najpewniej sądzili, że jedyne, czym zajmuje się Holly, to sen. Dlaczego nie dzwonili nocą, kiedy bez końca błądziła po domu niczym zombi, szukając w pokojach.. czego? Co spodziewała się tam znaleźć?

Według mnie jest to niezwykle prosta i wzruszająca opowieść. Wyjątkowo trafia do mojego serca i niezmiennie doprowadza do łez. Czytając ją zdarza mi się myśleć o tym jak ja bym się czuła na miejscu Holly i mam nieprzemożne wrażenie, że czułabym się bardzo podobnie. Holly nie jest idealna, boi się wielu rzeczy, miewa lepsze i gorsze dni. Są emocje, ale jest i rzeczywistość. Czasami zabawna, czasami trochę naciągana, a mimo to książka nie przestaje wzruszać, rodzina Holly nie przestaje zaskakiwać, a opisane uczucia bohaterki kłują mnie w sercu nieomal tak jakbym sama tam była. Wbrew pewnie wielu osobom, bardzo podoba mi się zakończenie, które wcale nie jest rodem z Disneya. Tak właśnie wyobrażam sobie życie i jestem mile zaskoczona, że autorka nie dała się ponieść stereotypowi.

Holly dostrzegła w lustrze swoje odbicie i osłupiała. Czyżby zeszłej nocy stała się ofiarą wypadku? Osunęła się ponownie na plecy. Nagle zaczął wyć alarm. Uniosła głowę z poduszki i otworzyła jedno oko. Och, bierzcie co chcecie, pomyślała, tylko przynieście mi przed wyjściem szklankę wody.

Warto zwrócić też uwagę na pozostałych bohaterów książki, według mnie na szczególnie zainteresowanie zasługuje rodzeństwo Holly oraz Sharon i jej mąż. To ciekawe postacie, które można obserwować przez wiele stron jednocześnie z ewolucją poglądów Holly na ich temat.

Może jeszcze jedno. Podczas całej tej książki bohaterka zwraca uwagę na możliwości, które nam wydają się oczywiste, a ona utraciła je wraz z odejściem ukochanego. To bardzo cenne spostrzeżenia, proste a jednak rzadko przez nas dostrzegane w dzisiejszym pędzie życia. To daje do myślenia i narzuca prosty wniosek - zauważajmy i doceniajmy małe rzeczy, wspólną codzienność, drobne gesty. Nie szczędźmy ich sobie, bo tak naprawdę to co nam wydaje się oczywiste wcale nie musi być takie dla świata.

Komu polecam?
To doskonałe pytanie. Każdemu. Choć raczej dojrzałemu uczestnikowi życia ze względu na temat. Nie jestem przekonana czy temat wdowieństwa jest popularny i wiele mniej dojrzałych osób może po prostu nie zrozumieć idei. Nie zniechęcałabym się też faktem, że główna bohaterka jest kobietą. Owszem, pewnie więcej uczuć znajdą w niej kobiety, ale jestem pewna, że wielu mężczyzn znajdzie tam morze wrażliwości.

PS Kocham Cię jest książką niezbyt ciężką choć poruszającą temat "łzawy", łatwą do czytania lekturą. 

Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.

| PS Kocham Cię | PS Kocham Cię na zawsze |

niedziela, 17 stycznia 2016

„Myśli” Blaise Pascal

Tytuł: Myśli

Autor: Blaise Pascal

Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX
Data wydania: 1972
Liczba stron: 460
Tłumacz: Tadeusz Boy - Żeleński
Kategoria: Filozofia i etyka
Ocena: 8/10

Nie każdy lubi filozofię, ale każdy powinien choć trochę ją znać. Kiedy w liceum kazano mi przeczytać dwie książki filozoficzne nie buntowałam się - w końcu czytanie lubię więc uznałam phi! Bagatela. Przeczytam i po sprawie. Tymczasem książki filozoficzne, po które wtedy sięgałam, były tak dobre, ale jednocześnie na tyle trudne i wymagające, że pozostawiały we mnie ślady tak głębokie, że myślę o nich czasami aż do dziś.

Blaise Pascal był filozofem. Prawda czy fałsz? Otóż Blaise Pascal był przede wszystkim naukowcem - matematykiem i fizykiem. Prócz tego był także filozofem. Z jednej strony absurdalne, z drugiej.. Fizyka i filozofia mają więcej wspólnego niż by się wydawało. 

Książka ta to zbiór przemyśleń Pascala, wydany już po Jego śmierci. Filozof - naukowiec zwyczajnie nie zdążył ukończyć swojego dzieła poświęconego analizie chrześcijaństwa.

piątek, 15 stycznia 2016

„Pieśń lodu i ognia” George R. R. Martin


Tytuły:  
Gra o tron, 
Starcie królów, 
Nawałnica mieczy, 
Uczta dla wron, 
Taniec ze smokami

Autor: George R. R. Martin







Cykl: Pieśń lodu i ognia
Tomy: 1, 2, 3, 4, 5
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Data wydania: 1996 -
Liczba stron: W tekście ze względu na liczbę tomów
Tłumacz: Tom 1 - Paweł Kruk, poprawki Michał Jakuszewski, pozostałe tomy - Michał Jakuszewski
Kategoria: Fantastyka, fantasy
Ocena: 10/10


Jedna z najbardziej elektryzujących serii ostatnich lat, choć wydana wiele lat wcześniej. Wszystko za sprawą serialu HBO, który rozpalił serca i umysły fanów, zaraził nowych czytelników chęcią do czytania i oczywiście rozbudził wyobraźnię przedsiębiorców jako cenne źródło zarobku. W efekcie razem z serialem, dotychczas napisane tomy, wydano w wersji z nowymi okładkami oraz poprawionymi literówkami, pojawiły się karty, kolorowanki, kalendarze, zabawki, figurki, komiksy, przybory do pisania i papiernicze i tym podobne "niezbędne" atrybuty każdego fana.

W tym całym gąszczu rzeczy związanych z cyklem Pieśni lodu i ognia chwilami może się zgubić fakt jak dobre są książki pana Martina.. 

Im nie potrzeba kolorowych długopisów z podobiznami głównych bohaterów. Treść jest dopracowana i przemyślana. Martin strategicznie dręczy czytelnika od pierwszych powiedzmy 80 stron. Na początku czytelnik gubi się w gąszczu imion, rodów i rzeczywistości Westeros.  Kiedy jednak chwyci się bakcyla.. Do końca Nawałnicy mieczy na pewno książek nie odłoży. Nie ma nawet takiej możliwości.